Nie jesteś zalogowany na forum.
heh prawdę mówiąc do czasu aż natknąłem się na to forum myślałem że alkoholu nie pili nigdy tylko muzułmanie, mormoni i niektórzy DDA a tymczasem trafiają się też ludzie którzy nie pili bo im tak rozsądek podpowiada i wcale nie są oni dziwakami ( no w każdym razie nie większość:P)
Offline
No ja też nie rozumiem co ludzie w alkoholu widzą. Ja widzę jedynie symbol, jak jest jakaś wielka uroczystość, typu sylwester, czyjeś urodziny, imieniny, chrzciny.
Czego symbolem dla ciebie jest alkohol etylowy na sylwestrze, urodzinach, imieninach, chrzcinach? Co symbolizuje i dlaczego on a nie jakaś inna substancja?
Offline
Witam wszystkich
Też jestem Abstynentką Pierwotną
Zastanawiam się ile nas jest.
Ciężko znaleźć w tych czasach kogoś niepijącego z własnej woli...
Pozdrawiam
konrado5 napisał/a:No ja też nie rozumiem co ludzie w alkoholu widzą. Ja widzę jedynie symbol, jak jest jakaś wielka uroczystość, typu sylwester, czyjeś urodziny, imieniny, chrzciny.
Czego symbolem dla ciebie jest alkohol etylowy na sylwestrze, urodzinach, imieninach, chrzcinach? Co symbolizuje i dlaczego on a nie jakaś inna substancja?
Aleś mu zadał pytanie, no, w samo sedno.
Konrado5 Suchy czeka na odpowiedź, nie ociągaj się!
Offline
Nie wiem jak to się stało, ale nie zauważyłem tego pytania.
Czego symbolem dla ciebie jest alkohol etylowy na sylwestrze, urodzinach, imieninach, chrzcinach? Co symbolizuje i dlaczego on a nie jakaś inna substancja?
Jest to symbol tego, że dany dzień jest szczególny. Alkohol dlatego, że jest to substancja, której nie powinno się zbyt często pić i dlatego powinien być zarezerwowany na szczególne okazje.
Ostatnio edytowany przez konrado5 (2009-01-09 00:34:23)
Offline
Swoją drogą nie da się konrado5 odmówić chwilami dużej dawki sprytu ;-) Ale odpowiedź jest niespójna. Po pierwsze stwierdzenie "nie powinno się zbyt często pić (alkoholu)" sugeruje, że jednak ogólnie to się powinno, tylko nie za często. Najpierw należy wykazać że jakiekolwiek picie alkoholu jest sensowne. Potem dopiero można się zastanawiać kiedy, jak i gdzie.
Po drugie, z faktu, że czegoś nie powinno się pić lub jeść za często nie wynika w żaden sposób, że należy to robić przy szczególnych okazjach. Przecież jak ktoś będzie pił raz na dwa miesiące to będzie rzadko a wcale co te 2 miesiące nie będzie okazji typu sylwester, urodziny, imieniny. Można pić bardzo rzadko i bez żadnych okazji. Dlaczego więc musi być okazja? Czemu nie bez okazji (ale też rzadko)?
Po trzecie, są substancje, które powinny (cokolwiek to słowo znaczy - patrz pierwszy zarzut) być spożywane jeszcze rzadziej niż alkohol etylowy np. alkohol metylowy, propylowy, butylowy itp. Zgodnie z tokiem rozumowania konrado5 te alkohole są zarezerwowane na naprawdę wyjątkowe okazje??? Czyli gdy konrado5 będzie się żenić albo kończyć studia to z tej naprawdę wyjątkowej okazji postawi dobry metanol??? Pijmy szybciej bo się ściemnia!!!??? Wszak naprawdę wyjątkowy dzień wymaga naprawdę wyjątkowej substancji...
Offline
Swoją drogą nie da się konrado5 odmówić chwilami dużej dawki sprytu ;-) Ale odpowiedź jest niespójna. Po pierwsze stwierdzenie "nie powinno się zbyt często pić (alkoholu)" sugeruje, że jednak ogólnie to się powinno, tylko nie za często.
Nie sugeruje, że powinno się pić, tylko, że można pić jeżeli się chce, ale nie za często.
Po drugie, z faktu, że czegoś nie powinno się pić lub jeść za często nie wynika w żaden sposób, że należy to robić przy szczególnych okazjach. Przecież jak ktoś będzie pił raz na dwa miesiące to będzie rzadko a wcale co te 2 miesiące nie będzie okazji typu sylwester, urodziny, imieniny. Można pić bardzo rzadko i bez żadnych okazji. Dlaczego więc musi być okazja? Czemu nie bez okazji (ale też rzadko)?
Bo przy okazji alkohol jest czymś uroczystym.
Po trzecie, są substancje, które powinny (cokolwiek to słowo znaczy - patrz pierwszy zarzut) być spożywane jeszcze rzadziej niż alkohol etylowy np. alkohol metylowy, propylowy, butylowy itp. Zgodnie z tokiem rozumowania konrado5 te alkohole są zarezerwowane na naprawdę wyjątkowe okazje??? Czyli gdy konrado5 będzie się żenić albo kończyć studia to z tej naprawdę wyjątkowej okazji postawi dobry metanol??? Pijmy szybciej bo się ściemnia!!!??? Wszak naprawdę wyjątkowy dzień wymaga naprawdę wyjątkowej substancji...
Alkoholu metylowego nie da się wypić tak, by nie mieć ostrego zatrucia.
Offline
Podoba mi się Twoje podejście do tematu, Suchy
Moim zdaniem okazje typu wesele, chrzciny, urodziny... są po to, by coś uczcić i się dobrze bawić i jeśli ktoś do dobrej zabawy potrzebuje alkoholu, to jest sztywniakiem
Ja się zawsze świetnie bawię na każdej imprezie - udziela mi się towarzystwo
Najlepiej zaś bawię się w gronie rodziny, bo oni też potrafią się bawić bez alkoholu
Moje wesele było (w zamierzeniu) bezalkoholowe - niestety dowiedziałam się pod koniec, że rodzinka męża cichaczem poszła po alkohol (moi teściowie to alkoholicy) i po kątach sobie dolewali, do naszej kochanej substancji imprezowej (PEPSI), wódeczki i popijali też piwko
My i tak uważamy, że wesele było bezalkoholowe, a to rodzina męża nie uszanowała po prostu tego faktu - niestety
Na szczęście już chrzciny udało się zrobić całkowicie BEZ alkoholu - i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej - w końcu to impreza dla dziecka
Pierwsze urodzinki małej też były BEZ alkoholu, a rodziny męża po prostu nie było...
Wykręcili się, każdy na swój sposób, żeby nie być na kolejnej impreze na "sucho"
Pozdrawiam
PS: mój mąż pije alkohol, ale coraz mniej, bo mu nie pozwalam za bardzo
Raz na miesiąc czy dwa wypije sobie piwko lub winko i tyle
Moim zdaniem okazje typu wesele, chrzciny, urodziny... są po to, by coś uczcić i się dobrze bawić i jeśli ktoś do dobrej zabawy potrzebuje alkoholu, to jest sztywniakiem
Zgadzam się w 100%. Okazuje się, że nawet studenci filozofii nie rozumieją tego, że można się dobrze bawić bez alkoholu. Jak to koledze mówiłem to on mi powiedział: "Ale i tak lepiej jest się bawić z alkoholem". Nie uważam, że alkohol jest potrzebny do dobrej zabawy, uważam jedynie, że fajnie wypić jakiś dobry alkohol na zabawie, ale równie dobrze może być używany do tego celu jakiś sok. Nie uważam, że alkohol jest jedynym symbolem dobrej zabawy.
Offline
Myślę, że masz dobre podejście
Nie jesteś abstynentem, ale umiesz się kontrolować - zazdroszczę samokontroli
Ja się boję, że jakbym zaczęła pić, to źle by się to skończyło
Pozdrawiam
Tylko, że umiejętność kontrolowanego spożywania alkoholu nie jest żadnym ewenementem, a jedynie pierwszą fazą choroby alkoholowej, którą MUSI przejść każdy, kto "chce" osiągnąć fazę czwartą i zaznać "przyjemności" związanych z delirium tremens.
Myślę, że konrado5 wie o tym doskonale.
Ostatnio edytowany przez jokier (2009-01-13 14:33:23)
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Takich szczegółów, to ja nie znam na ten temat
Ogólnie nie kręci mnie bycie pod wpływem, jak widzę takich ludzi
Tylko, że umiejętność kontrolowanego spożywania alkoholu nie jest żadnym ewenementem, a jedynie pierwszą fazą choroby alkoholowej, którą MUSI przejść każdy, kto "chce" osiągnąć fazę czwartą i zaznać "przyjemności" związanych z delirium tremens.
Myślę, że konrado5 wie o tym doskonale.
Pierwsza oznaką choroby alkoholowej jest nieumiejętność kontrolowania spożywania alkoholu, Dla mnie był to sygnał bym przestał pić inni też powinni świadomie spojrzeć wtedy na problem. Osoby które potrafią się kontrolować w piciu prawdopodobnie nigdy nie popadną w chorobę alkoholową. Będą co najwyżej "drobnymi pijaczkami"
Offline
Osoby które potrafią się kontrolować w piciu prawdopodobnie nigdy nie popadną w chorobę alkoholową.
???
Pierwsza oznaką choroby alkoholowej jest nieumiejętność kontrolowania spożywania alkoholu...
Niekontrolowane spożycie jest charakterystyczne dla fazy trzeciej - krytycznej.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
http://www.pracowniapsychologiczna.republika.pl/alk_fazy.htm
Spójrz w ten link. Pod koniec pierwszej fazy zaczynamy mieć problemy z kontrolowaniem picia alkoholu.
Chociaż ty też masz rację, zależy kto z jakich źródeł skorzysta. Według mnie urywanie się filmu jest oznaką początkowej utraty kontrolowanego picia a to jest cechą pierwszej fazy we wszystkich spotykanych podziałach.
Nie rozumiem tylko tych znaków zapytania w stosunku do mojej wypowiedzi. Istnieje podział na pijaństwo i alkoholizm, jedno od drugiego różni się kontrolowaniem picia. Pijak może stać się alkoholikiem ale z reguły tak się nie dzieje.
Offline
Rację ma zawsze ten, kto wypowiada zdanie zgodne z prawdą. Prawda jest tylko jedna, tak więc to, czy ktoś ma rację, czy jej nie ma nie zależy od tego, z jakich źródeł korzysta. Wyodrębnianie faz popadania w uzależnienie alkoholowe jest rzeczywiście sprawą umowną i nie mam zamiaru tworzyć nowej klasyfikacji. Problemy z kontrolowaniem picia są już po prostu oznaką pełnego uzależnienia i raczej powinny być początkiem fazy ostatniej, a nie zakończeniem fazy pierwszej. Za to z całą pewnością początkiem tej fazy jest pierwszy kieliszek w zyciu.
Twoje twierdzenie, że pijak z reguły nie staje się alkoholikiem jest absurdalne. Wszyscy alkoholicy byli kiedyś pijakami a zdecydowana ich większość twierdzi, że potrafi się kontrolować w piciu. Dlatego tak niewielu z nich decyduje sie na leczenie.
Ostatnio edytowany przez jokier (2009-07-13 22:34:27)
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Zgadzam się wielu alkoholików było kiedyś pijakami. Nie jest to jednak równoznaczne z tym że każdy pijak będzie alkoholikiem. Znam kilku "weteranów" którzy piją dużo i często bo lubią ale potrafią to kontrolować. Nie mam na myśli tego że osoby te deklarują że potrafią się kontrolować, to świadczyłoby o tym że mają problem i nie potrafią się do niego przyznać. Mam na myśli ludzi którzy nie poruszają tematu alkoholu, nie ekscytują się nim, ich życie nie kręci się wokół alkoholu. To one kontrolują picie a nie picie ich o czym świadczą nie ich słowa lecz zachowanie podczas kolejnych imprez czy spotkań alkoholowych. Nawet niektórzy terapeuci zajmujący się terapią alkoholików mogą potwierdzić moje słowa. I nie mam tu na myśli byłych alkoholików którzy zajęli się terapią innych, bo taka osoba nie będzie potrafiła przyznać że można pić dużo i nie popaść w alkoholizm.
Znam kilku "weteranów" którzy piją dużo i często bo lubią ale potrafią to kontrolować.
Jeżeli ci "weterani" mają po dwadzieścia kilka lat, to zgoda. Zobaczymy co będzie, jak będą mieli ze trzy razy tyle.
Nie jest to jednak równoznaczne z tym że każdy pijak będzie alkoholikiem.
Jasne, wielu nie zdąży tego dożyć bo podatność na uzależnienie jest rzeczywiście sprawą indywidualną. Gdy jednak piszesz, że z reguły nie dzieje się tak, że pijak staje się alkoholikiem, to znaczy, że alkoholicy przeważnie spadają z nieba.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Napisałem "weterani" mając na uwadze ich wiek, z reguły między 40 a 60 lat, znam nawet dwóch powyżej siedemdziesięciu lat, w tym jeden góral. Nie każdy alkoholik był wcześniej pijakiem. Jak już napisałem różnica między nimi jest taka że alkoholikiem kieruje alkohol, w przypadku pijaka to on kontroluje spożywanie alkoholu. Widzisz wielu alkoholików już podczas pierwszych przygód z alkoholem nie potrafi kontrolować ilości spożytego alkoholu, użynając się w pień.
Urżnięcie się w pień nie oznacza jeszcze alkoholizmu a z drugiej strony pierwsze przygody z alkoholem niezmiernie rzadko podejmują alkoholicy bo nie ma jednoznacznych dowodów na to, że alkoholizm jest dziedziczny. Zwykle po to żeby stać się alkoholikiem trzeba sporego wysiłku, czasu i nakładów finansowych, zaś każdy kieliszek jest krokiem we "właściwym" kierunku. Panta rhei - twierdził Heraklit i miał rację. Wydaje mi się, że Twoje podejście jest zbyt statyczne.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Nie twierdze że alkoholizm jest dziedziczny, po prostu istnieje coś takiego jak osobowość uzależnieniowa. Jak sam byłem na terapii od drugów ( stare licealne dzieje) to pan terapeuta mówił mi właśnie o tym. Wiele rzeczy z zakresu dziedziczenia, wychowania, doświadczeń życiowych składa się na tworzenie u człowieka pewnych cech osobowości które sprzyjają rozwojowi choroby uzależnieniowej i nie ma tu znaczenia środek od jakiego się uzależniamy, chodzi jedynie o lekkość z jaką wpadamy w nałóg. Jest cała paleta rzeczy które sprzyjają takiej osobowości, posiadanie nawet kilku z nich już zwiększa nasze szanse wpadnięcia w nałóg. Wydaję mi się że właśnie to ma największy wpływ na to czy rozwinie się choroba alkoholowa. W naszym społeczeństwie pije bardzo dużo osób nie oznacza to jednak że wszyscy oni są alkoholikami, większość nawet na stare lata nimi nie będzie. Wiesz to jest tak jak w naturze. Jak posadzisz ziarno na żyznej glebie możesz być pewien że coś z niego wyrośnie. Spróbuj to samo ziarno posadzić na skale, rób to nawet co roku a i tak nic z tego nie urośnie Mam nadzieje że to dość trafna analogia, z resztą powinna Ci przypaść do gustu bo w Biblii jest podobna
)
Offline
Ale ile alkoholu i jak często można pić, by nie ryzykować uzależnieniem?
Offline
Ale ile alkoholu i jak często można pić, by nie ryzykować uzależnieniem?
A ile trzeba chleba zjeść na śniadanie by było dobrze i jak często trzeba go jeść by nie być głodnym?
By nie ryzykować uzależnieniem najlepiej wcale
Ostatnio edytowany przez Mirosłaf (2009-07-15 19:44:28)
Offline
To pytanie jest pozbawione sensu... Przecież wszystko zależy od człowieka.
Offline
To pytanie jest pozbawione sensu... Przecież wszystko zależy od człowieka.
Ale mi chodzi o to, ile alkoholu i jak często można pić, by żaden człowiek się nie uzależnił przy takim piciu.
Offline