Nie jesteś zalogowany na forum.
Facepalm, westchnięcie i miarowe uderzanie głową w blat.
Whatever
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2010-05-04 18:31:59)
Offline
A to alkohol może być dobrze używany?
Jak tak trochę pomyślę to może - nie w celach spożywczych
To pomyśl trochę bardziej , to może kiedyś dojdziesz do wniosku, że nie wszystko jest czarne albo białe.
To, że napisałam "źle używany" miałam na myśli, że ktoś pije nadmiernie. Nie pisałam, że jak ktoś pije umiarkowanie, że "używa dobrze" alk. Ktoś , kto pije umiarkowanie nie wyrządza krzywdy na skale kogoś , ktoś nie kontroluje picia alk. Nie każdy pijący wsiada też za kierownicę po wypiciu. Czy jak Twój znajomy wypije piwo, to czujesz się przez niego skrzywdzony? Jeśli tak, to to już się nazywa nadwrażliwość
Moi znajomi piją, w mojej rodzinie nie ma abstynentów. Jednak nie wyrządzają mi tym żadnej krzywdy. Natomiast mój Tata swego czasu przez swoje nadmierne picie, wyrządzał mi krzywdę psychiczną, gdyż w okresie dzieciństwa i dorastania bardzo przeżywałam jego nadużywanie alk. Łapiesz różnicę?
To ile krzywd powoduje, fanatyczna, lub nie, abstynencja od alkoholu?
Samo nie-picie żadnej krzywdy. Natomiast ciągłe odrzucanie zaproszeń do bliskich osób na ważną dla nich uroczystość z powodu obecności alk. albo wzięcie prezentu od osoby nieświadomej Twojej abstynencji a potem wylewanie tego do WC, zwyczajnie może komuś sprawić przykrość. Trochę empatii.
Powinien się raczej cieszyć, że tylko wylewam ten alkohol do muszli. Bo przecież mogłem zabić.
A co to aluzja, że każdy, kto w prezencie da alk. to potencjalny morderca i sprawca wielu ludzkich nieszczęść?
Tylko durnie będą żyć w przeświadczeniu,
Dobrze, że nie Kretyni ... Takie małe wtrącenie.. :-)
Oczywiście, że tak, przecież pasują jak ulał do definicji zalecanej przez naszą Naczelną Technolożkę Żywności
.
Nie ma to jak poczuć się superfajnym, bo pare osób uznaje tę samą definicję środka żywności ( nie wierzę, że zagłębiam się w ten temat ) a jedna Madzialenka widzi to inaczej.
Można teraz pogadać między sobą w 25 postach o tym jaka ta definicja Madzialenki nieżyciowa jest, a Madzialenka niech czyta i co? poczuje się głupio, uzna , Wy macie rację, bo jest Was więcej czy może przeprosi, ze ma inne zdanie?
Rozumiem logikę definicji Suchego, z biologicznego punktu widzenia alk. to nie jest produkt spożywczy.
Ale wiem też o co chodzi Madzialence. Samego etanolu nikt nie pije, aby pić. Ale wino już służy do picia i jest traktowane jako środek spożywczy. Definicja handlowa i co z tego!
Problem wynika z tego, że Wy traktujecie , to czy ktoś uważa alk. za środek spożywczy czy też nie, bardzo poważnie. Każdy ma prawo uważać tak jak chce. Podchodzi to trochę pod narzucanie swojej woli, uznawanie swojej wizji za jedynie słusznej, brak tolerancji dla czyjegoś odmiennego zdania...szkoda tylko, że tym razem ze strony abstynentów.
Ostatnio edytowany przez gusiak (2010-05-04 18:36:40)
Offline
W zasadzie najbardziej chodziło mi w tym wątku nie o to, żeby sformułować definicję ś.s. tylko spytać PO CO. Nawet zakładając, że nie jest nim ( do czego wspólnie nie dojdziemy oczywiście)to co to zmienia?
Powtórzę pytanie jeszcze raz- po co siedzieć i tworzyć sztuczny twór, czyli biologiczną definicję, (której wciąż nie ma!) wg której alkohol nie jest środkiem spożywczym ( a wszystkie inne POPRAWNE definicje odrzucać jako nienadające się do dyskusji, bo są nieobiektywne, bo ja tak uważam, bo ta jest taka i owaka, bo tylko moja jest dobra)?
Powtórzę- część wegetarian uznała, że człowiek nie jest biologicznie przystosowany do jedzenia mięsa. Że to niezgodne z naturą. Czy to coś zmieniło? Nie. Zapytałam więc o sens PRAKTYCZNY ( poza samą teorią ) wielkiej kłótni, czy piwo to już jedzenie czy jeszcze trucizna według nauk ścisłych?
Jeśli ta definicja jest tylko sztuką dla sztuki, napisaniem dla czystej radochy, że alkohol nie jest środkiem spożywczym to ok. Ale wciąż chodzi mi o to, że nie każdy musi ją uznać jako jedyną własciwą ( ja np. uważam, że to jest ś.s) a poza tym nawet jeśli naukowcy ogłosiliby, że po długich dywagacjach doszli do wniosku, że w zasadzie alkohol nie jest środkiem spożywczym, czy to by coś zmieniło u ludzi? W ich zachowaniu? To jest ten czynnik humanistyczny o którym pisałam.
Nie dostałam sensownej odpowiedzi, dowiedziałam się za to, że uważam szkło, komary i cyjanek za żarcie.
Offline
Każdy ma prawo uważać tak jak chce. Podchodzi to trochę pod narzucanie swojej woli, uznawanie swojej wizji za jedynie słusznej, brak tolerancji dla czyjegoś odmiennego zdania...szkoda tylko, że tym razem ze strony abstynentów.
Abstynenci to jeszcze nic, pomyślmy o nauczycielach. Ci dopiero prezentują brak tolerancji
i pogardę dla odmiennych poglądów. Nawet ośmielają się stawiać jakieś stopnie w dzienniku. Ciekawe jakim prawem? Niektórzy twierdzą też, że język jest odbiciem jakości myślenia i swoją wizję uznają za jedynie słuszną.
Zalecaną? Technolożkę Żywności? Ojoooj..trudna sztuka czytania ze zrozumieniem.. ale ja rozumiem, Madzialenka cierpliwa jest...
Rozumiem... Madzialenka wróciła z imprezy 02.05.2010 i o godz. 22:29:13 była zmęczona i senna... tak jakoś się wygooglowało, a ci zboczeńcy się czepiają. Świat jest okrutny.
Ostatnio edytowany przez jokier (2010-05-04 19:13:12)
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Abstynenci to jeszcze nic, pomyślmy o nauczycielach. Ci dopiero prezentują brak tolerancji
i pogardę dla odmiennych poglądów. Nawet ośmielają się stawiać jakieś stopnie w dzienniku. Ciekawe jakim prawem?
Sam sobie odpowiadaj na swoje zagadki
Niektórzy twierdzą też, że język jest odbiciem jakości myślenia i swoją wizję uznają za jedynie słuszną.
yyyy ciekawe o kogo może chodzić? Pewnie o kogoś, kto wszystkich tych , co mają inne zdanie niż on uznaje za debili. A może się mylę, sama nie wiem, Twój język jakiś taki mało jakościowy ( sprawdź czy to się rzeczywiście osobno pisze) , jakbyś myślał tylko powierzchownie, a zapominał ( a może nie wiedział), że czasami jakaś wypowiedź może mieć głębszy sens, i trzeba się umieć " zagłębić" . ( terminy niematematyczne, ale Ty sobie ze wszystkim poradzisz)
Offline
Czy jak Twój znajomy wypije piwo, to czujesz się przez niego skrzywdzony?
Nie, ale przykro mi, że krzywdzi sam siebie.
Trochę empatii.
No wlaśnie. Patrz wyżej
W zasadzie najbardziej chodziło mi w tym wątku nie o to, żeby sformułować definicję ś.s. tylko spytać PO CO. Nawet zakładając, że nie jest nim ( do czego wspólnie nie dojdziemy oczywiście)to co to zmienia?
Możemy (między innymi) użyć tego jako odpowiedzi na słynne "Alkohol tez jest dla ludzi", co Suchy uczynił z powodzeniem jakiś czas temu.
Offline
Twój język jakiś taki mało jakościowy ( sprawdź czy to się rzeczywiście osobno pisze) , jakbyś myślał tylko powierzchownie, a zapominał ( a może nie wiedział), że czasami jakaś wypowiedź może mieć głębszy sens, i trzeba się umieć " zagłębić".
Mam nadzieję, że jak dłużej z Tobą podyskutuję, to trochę tej sztuki podłapię.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Czy jak Twój znajomy wypije piwo, to czujesz się przez niego skrzywdzony?
Nie, ale przykro mi, że krzywdzi sam siebie.
Cierpisz za innych- to szlachetne
Trochę empatii.
No wlaśnie. Patrz wyżej
Murchad jesteś mistrzem wybierania sobie cytacików i wklejania ich tak, aby treść w nich zawarta straciła pierwotne znaczenie i kontekst.
Chyba nie do końca rozumiesz pojęcie empatii. No trudno postaram Ci się to prosto wyjaśnić. Jeśli ktoś jest empatyczny, odczuwa empatię w stosunku do kogoś, oznacza to, iż umie się " wczuć" w stany psychiczne innej osoby, umie widzieć rzeczywistość z jej perspektywy, jeśli np komuś przykro z jakiegoś powodu ( Tobie z tego powodu by nie było przykro), jednak rozumiesz, czujesz to, że ta konkretna osoba tą przykrość rzeczywiście odczuwa. Nie umiem prościej. Osoby, które są zupełnie pozbawione empatii, są bardziej skłonne do agresji, są tzw " zimne emocjonalnie".
Zakładam , że Twój znajomy, który pije piwo, robi to , bo sprawia mu to przyjemność, nie widzi w tym zagrożenia, nie czuje , aby krzywdził innych.
Ty jako osoba odczuwająca empatię w stosunku do kolegi, powinieneś rozumieć, że ma pełne prawo tak czuć, gdyż nie jest abstynentem i ma inne spojrzenie na picie alkoholu
Offline
Samo nie-picie żadnej krzywdy. Natomiast ciągłe odrzucanie zaproszeń do bliskich osób na ważną dla nich uroczystość z powodu obecności alk. albo wzięcie prezentu od osoby nieświadomej Twojej abstynencji a potem wylewanie tego do WC, zwyczajnie może komuś sprawić przykrość. Trochę empatii.
I analogicznie -- ciągłe zapraszanie bliskiego abstynenta na imprezy z alkoholem może zwyczajnie jemu sprawić przykrość. Trochę empatii. Ale ta akurat kwestia to już fafdziesiąty ósmy raz jest poruszana na tym forum...
PS Uwielbiam miecze obosieczne. ;-P
Tak w ogóle, to patrzcie, coście narobili. Autora wątku przestraszyliście. Dajcie mu dojść do klawiatury wreszcie, a nie tylko się w swoje gryziecie. Jak to w ogóle wygląda? A Madzialenka to zawsze nie ma racji, więc tym krótkim podsumowaniem, można tego OT już tak strasznie nie ciągnąć. 8->
Offline
Spoko spoko, wiem co to jest empatia Miałem na myśli, że nie chcę potem z kolegą (lub koleżanką) przeżywać tego, jak się będzie żalił(a), że sobie życie zepsuł(a). Większość ludzi tutaj patrzy tylko, czy druga osoba pijąc nie robi im krzywdy, a nie myśli o tym co robi sobie.
Offline
Możemy (między innymi) użyć tego jako odpowiedzi na słynne "Alkohol tez jest dla ludzi", co Suchy uczynił z powodzeniem jakiś czas temu.
Między jakimi innymi? Poproszę chociaż dwa. Ja pytałam co oprócz teorii można z tym zrobić. Jeśli chodzi o jałową,akademicką rozmowę i przerzucanie się argumentami to można się tak bawić, jasne. Ale ja pytam o praktyczne cele. Czy są takie?
Rozumiem... Madzialenka wróciła z imprezy 02.05.2010 i o godz. 22:29:13 była zmęczona i senna... tak jakoś się wygooglowało, a ci zboczeńcy się czepiają. Świat jest okrutny.
Już?
Ta definicja jest na plaster potrzebna. Ponawiam pytanie- jakie są PRAKTYCZNE skutki udowodnienia tego, że według JEDNEJ z prawdziwych definicji (to, że tylko ona jest właściwa w tej dyskusji to subiektywne zdanie jednej lub kilku osób), że alkohol nie jest środkiem spożywczym?
No ale zapewne się nie doczekam, bo o ileż fajowiej jest zignorować pytanie i poszukać głupawych tematów zastępczych. Jupiii!
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2010-05-04 22:11:00)
Offline
Każda logicznie spójna definicja jest OK! Handlowa środka spożywczego też jak najbardziej. Problemem jest tylko stwierdzenie zakresu stosowania. I o to jest ten spór. I przyznaję, ze tu kompletnie Ciebie nie rozumiem. Temat wątku brzmi "Dlaczego nie pijesz?". Na tak postawione pytanie starają się odpowiedzieć osoby, które są abstynentami. Jedna z tych osób cytuje mój argument z jednej z wcześniejszych dyskusji, w której napisałem iż jednym z powodów mej abstynencji jest fakt, iż z biologicznego punktu widzenia alkohol etylowy nie jest środkiem spożywczym bo nasze ciało do niczego go nie potrzebuje. Na tej podstawie stawiam tezę, że jak już to pijący zaczynający dyskusję z abstynentem powinni wyjaśnić powody swego picia. Bo abstynent po prostu żyje zgodnie z ludzką naturą i pytanie o to, czemu człowiek nie spożywa etanolu ma mniej więcej taki sens jak pytanie czemu chodzimy na dwóch nogach.
Jak widzisz w mojej argumentacji definicja środka spożywczego w aspekcie biologicznym ma sens i to zasadniczy. Dlatego jej używam, podkreślając, że jest to sens biologiczny. Nie widzę żadnego powodu, żeby do tak ustawionej dyskusji wprowadzać inną (podkreślam - równie słuszną ale tu kompletnie niepotrzebną) definicję.
To Tobie coś nie spodobało się w moim rozumowaniu i zaproponowałaś używanie definicji handlowej. Nikt tego Tobie nie broni. Tylko dyskusja jest na temat: "Dlaczego nie pijesz?", więc skoro proponujesz nam używanie tu i teraz w tej dyskusji o takim temacie tej właśnie definicji to pokaż argumentację za abstynencją opartą o tę właśnie handlową definicję środka spożywczego. Bo na razie tylko żądasz uznania tej definicji. Tylko, że każdy tę handlową definicję uznaje. Ja naprawdę nic przeciwko niej nie mam! Tylko jak ona się wiąże z odpowiedzią na pytanie w tytule wątku??? Bardzo chętnie zaczniemy używać definicji, którą przytoczyłaś, jeśli zrozumiemy jak dzięki niej skutecznie odpowiadać na pytanie "Dlaczego nie pijesz?". Ja na razie tego nie wiem... Rozumiem argument wynikający z definicji biologicznej. Rozumiem jaki może on mieć wpływ na postawę pytającego Jana Koprowskiego - założyciela wątku. Domyślam się, że rozważenie argumentu iż etanol nie jest środkiem spożywczym z biologicznego punktu widzenia wpłynie na rozumienie abstynencji przez tego kolegę.
Natomiast zupełnie nie pojmuję jakie argumenty za abstynencją wynikają ze stwierdzenia iż z handlowego punktu widzenia etanol jest środkiem spożywczym...
Offline
Spoko spoko, wiem co to jest empatia
Miałem na myśli, że nie chcę potem z kolegą (lub koleżanką) przeżywać tego, jak się będzie żalił(a), że sobie życie zepsuł(a).
Wolisz zawczasu ubolewać nad tym, że Twoi znajomi, pijąc piwo , zapewne stoczą się na dno, a Ty wtedy w poczuciu empatii będziesz się solidaryzował z nimi w żalu?
Przez 25 lat nikt nigdy mi się nie żalił, że zniszczył sobie życie , bo pije umiarkowanie.
Ale pewnie wszystko przede mną, przecież każde picie umiarkowane kończy się zniszczeniem sobie życia, oczywiście skrzywdzeniem całej rodziny i najbliższego otoczenia.
Większość ludzi tutaj patrzy tylko, czy druga osoba pijąc nie robi im krzywdy, a nie myśli o tym co robi sobie.
Na szczęście jest Murchad, który martwi się o to , że pijący krzywdzą sami siebie.:)
Dla dobra innych wylewa swój własny alkohol, a gości, którzy znowu chcą siebie skrzywdzić i wypić alk. na grillu u Murchada, chroni wyrzucając ich za drzwi.
Nie wiedziałam, że z Ciebie Murchad taka dobra duszyczka
Offline
Nie mowię, że każde picie kończy się zniszczeniem życia, ale Ty też nie powiesz chyba, że żadne się tak nie kończy, prawda? Dlatego właśnie nie pozwalam u siebie pić, zeby tego nie ułatwiać.
Offline
. Bo abstynent po prostu żyje zgodnie z ludzką naturą
.
Ale to jest tylko Twoje zdanie, które chcesz udowodnić definicją, której jeszcze nie ma.
Widzę, że się nie rozumiemy w ogóle.
Bo na razie tylko żądasz uznania tej definicji. .
- bzdura.
Jak widzisz w mojej argumentacji definicja środka spożywczego w aspekcie biologicznym ma sens i to zasadniczy.
- zabójcze
i kilka innych0 niestety, w ogóle nie rozumiesz mojego punktu widzenia, ale mniejsza z tym, chciałam tylko odpowiedzi na moje pytanie -
Rozumiem jaki może on mieć wpływ na postawę pytającego Jana Koprowskiego - założyciela wątku.
O, o, idziemy w dobrym kierunku - No to po raz kolejny, trzeci czy czwarty ponawiam pytanie- JAKI może mieć wpływ? (Błagam konkrety, bez tego co "ja widzę"
)
Nie mowię, że każde picie kończy się zniszczeniem życia, ale Ty też nie powiesz chyba, że żadne się tak nie kończy, prawda? Dlatego właśnie nie pozwalam u siebie pić, zeby tego nie ułatwiać.
Zaraz, zabierasz ludziom alkohol, dlatego, że niektórzy umierają własnie z powodu alkoholu? Jak rozumiem odbierasz im też noże przy grillach, kradniesz paski od spodni, usuwasz kamienie spod nóg etc...?
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2010-05-04 23:32:15)
Offline
No chyba dobrze wiesz, że ja tak nie powiem.
Ty się chyba Murchad z powołaniem minąłeś. Normalnie powinieneś iść i resocjalizować.
No tak, bo jak wywalisz takiego kogoś za drzwi, to ten skruszony postanowi już nigdy więcej nie wypić. Sądzę, że po takim incydencie strzeli sobie 2 razy więcej %. Jako osoba dbająca o to by znajomi się nie rozpijali, powinieneś wziąć to pod uwagę.
A tak serio, to nie sądzę , aby to wyrzucanie kogoś , bo chce wypić na grillu piwo, było spowodowane w najmniejszym stopniu tym, że się o niego martwisz.
Mówię to jako osoba, która świadomie otruwa swoich bliskich oddając im piwo i wino. :>
Offline
Widzisz Murchad - powinieneś mordować na miejscu, a nie wyrzucać. I to jeszcze na swoim terenie! To nie po harcersku co prawda, ale przeżyjemy.
W mojej muszli ja jestem Panem i morduję co pomniejszych narzędziami do tego przeznaczonymi. ;-)
Offline
WSZYSCY moi znajomi (a przynajmniej ci, których od czasu do czasu zaproszę) wiedzą, że u mnie się nie pije i im to nie przeszkadza. Tyle
Widzisz Murchad - powinieneś mordować na miejscu, a nie wyrzucać.
Tym to bym im dopiero ułatwił.
A tak na serio (ja tym razem) to ja nikogo od razu nie wyrzucam. Najpierw grzecznie informuję jaka jest sytuacja, a jeżeli ktoś od kolegów woli alkohol no to "sorry"...
Offline
WSZYSCY moi znajomi (a przynajmniej ci, których od czasu do czasu zaproszę) wiedzą, że u mnie się nie pije i im to nie przeszkadza. Tyle
No jasne, ale jest skrajna różnica pomiędzy niepiciem a wylewaniem alkoholu. Gdyby ktoś u mnie w pokoju zaczął palić poprosiłabym go o wyjście na balkon a nie wyrzuciłabym mu papierosy. Dlaczego więc wylewać? Przecież nie Ty go kupiłeś.
Offline
Jak ktoś do mnie przychodzi to zna zasady i przestrzega. Proste ですね?
Offline
Gdyby ktoś u mnie w pokoju zaczął palić poprosiłabym go o wyjście na balkon a nie wyrzuciłabym mu papierosy.
Zrobiłbym to samo ale z dwiema małymi róznicami:
1. Nie poprosiłbym, tylko sam wystawił.
2. Nie mam balkonu.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
No właśnie. Mam pytanie do całej trójki Wylewaczy. Siedzicie sobie w domu i odwiedzają Was znajomi. Rozmawiacie sobie i nagle któryś z nich stwierdza " wiem, że Ty nie pijesz, ale my byśmy sobie chcieli piwo wypić" Wiem Murchad się nie zgadza. I co dalej? ultimatum, możesz dalej zostać ,ale piwa nie pijesz?. A jak jednak otworzy, to wyrywasz mu i biegniesz z tą t r u c i z n ą , aby wylać ją do WC?. Ja do WC wyrzucam tylko kleszcze, które znajdę u mojego psa ( 3 w tym roku miał), ale wcześniej jeszcze je obejrzę czy się łapki ruszają.
P.S Madzialenka przystaję na Twoją propozycję. Jak będziesz w Gda. wylejemy wódę do kibla. Poczujemy się lepsiejsze a przy tym uratujemy kogoś przed alkoholowym zniszczeniem sobie życia :-))
Nie zauważyłam , że w międzyczasie odpowiedzieliście w części :] ( przed moim postem)
Jokier te Twoje żarty...takie śmieszne z elementem zaskoczenia na końcu. i jeszcze pobudzają do myślenia. Madzialenka prosi o wyjście na balkon. Ty nie prosisz, uczynnie sam wystawiasz. Ale nie masz balkonu. Co to może oznaczać? Uwielbiam te Twoje zagadki logiczne !
Ostatnio edytowany przez gusiak (2010-05-05 00:46:21)
Offline
Jak ktoś do mnie przychodzi to zna zasady i przestrzega. Proste ですね?
Uprzedzasz nowych gości, że jak przyniosą piwo, to je im wylejesz? Ło matko! I ktoś do Ciebie przychodzi ?
Mam nadzieję, że te zasady odnoszą się tylko do własnego domu!
Jokier te Twoje żarty...takie śmieszne z elementem zaskoczenia na końcu. i jeszcze pobudzają do myślenia. Madzialenka prosi o wyjście na balkon. Ty nie prosisz, uczynnie sam wystawiasz. Ale nie masz balkonu. Co to może oznaczać?
To, że jeśli ktoś zapali u jokiera, jokier spowoduje u niego ciężkie/lekkie obrażenia ciała z kalectwem włącznie bądź śmierć, w zależności na którym piętrze mieszka.
Wy tak we dwóch do siebie przychodzicie?
P.S Madzialenka przystaję na Twoją propozycję.
Jak będziesz w Gda. wylejemy wódę do kibla. Poczujemy się lepsiejsze a przy tym uratujemy kogoś przed alkoholowym zniszczeniem sobie życia :-))
Czadziorrr, ale najpierw musimy komuś ukraść tę flachę, bo w tej zabawie chodzi o to, żeby zabrać człowiekowi jego własność, a potem zniszczyć ją na jego oczach. Następnie zdemolujemy kilka kiosków z papierosami i skopiemy dziecko, które je frytki z solą. Będzie fajnie!
(A do tego będziemy szły z pieśnią "Arka Gdynia, k**wa świnia" i "Niech żyje Arka, będzie więcej psów", żebym poczuła się bardziej lokalnie. Ale to jako bonus . A to dopiero pierwszy dzień "Wakacji z abstynentem". Co robimy potem :>?
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2010-05-05 01:01:40)
Offline
No właśnie. Mam pytanie do całej trójki Wylewaczy. Siedzicie sobie w domu i odwiedzają Was znajomi. Rozmawiacie sobie i nagle któryś z nich stwierdza " wiem, że Ty nie pijesz, ale my byśmy sobie chcieli piwo wypić" Wiem Murchad się nie zgadza. I co dalej?
Annihilator się zgadza, ale każe później ze sobą wynieść te puszki i butelki po tych produktach niespożywczych. Tego by brakowało, abym kilkanaście puszek jeszcze po znajomych wynosił.
ultimatum, możesz dalej zostać ,ale piwa nie pijesz?
U mnie się grzecznie pytają, zanim jeszcze przyjdą, czy mogą. Grzeczność i zrozumienie więc do nich powraca.
Zresztą... Ty mnie chyba już znasz. ;-P
// O Annihilatorze... widzisz ten OT i nie grzmisz... szukam moderatora co weźmie się tu za porządki ;-)
Offline
No właśnie. Mam pytanie do całej trójki Wylewaczy. Siedzicie sobie w domu i odwiedzają Was znajomi. Rozmawiacie sobie i nagle któryś z nich stwierdza " wiem, że Ty nie pijesz, ale my byśmy sobie chcieli piwo wypić"
Ostatnio miałem taką sytuację przed 13 laty. Zorganizowałem zjazd kolegów ze szkoły. Koleżanek nie zapraszałem z dwóch powodów:
1. Żeby nie czuły się intelektualnie zdominowane przez panów.
2. Klasa była wyłącznie męska i nie było ich na stanie.
Przyjechało jakieś 10 osób, przeważnie każdy swoim samochodem, jeden z kolegów przywlókł jakiś alkohol 45 %. Co? Miałem zgodzić się na wypicie tego? A potem mieli wsiąść do samochodów i jazda kilkadziesiąt km do domu? Zaproponowałem, żeby zabrał to
z powrotem. Nie chciał, zostało nienaruszone. Akurat tego nie wylałem do kibla, tylko przez 10 lat używałem do masy tortowej. A spotkanie się udało i nikt nie miał do nikogo pretensji.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline