Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Dziś postanowiłem (gdyż wahałem się od dłuższego czasu z podjęciem ostatecznej decyzji) , że nie będę już pił napojów alkoholowych.
Zacząłem całkowitą abstynencję od 01.09.2010 r.
Wielkie dzięki tym, którzy znaleźli czas, aby mnie agitować.
Offline
:D:D No jak miło. Gratuluję. I nie mogę się doczekać Twojego postu po Sylwestrze
( Tylko proszę nie spędzaj go w domu przed kompem
)
Offline
A ja tak spędzam każdego Sylwestra i w tym roku też, o!
Offline
Ha! Ktoś jeszcze?
Offline
Każdy niech spędza Sylwestra jak sobie chce. Mi chodziło o to, że jak nasz kolega spędzi Sylwestra np na imprezie ze znajomymi, to bardziej się utwierdzi w swojej abstynencji. Gdyż zachowanie abstynencji w tych " trudniejszych" syt, umacnia ją. ( W Waszym wypadku to różnicy nie ma )
P.S Suchy z tego co pamiętam, to zdarzyło Ci się spędzić inaczej Sylwestra przynajmniej raz I byłeś zadowolony
Więc nie mówcie, że siedzenie przed kompem, to taka świetna alternatywa
Offline
Taaak, dokładnie JEDEN raz na 40 sylwestrów w moim życiu. Noo, w sumie to i tak nie wszystkie były przy komputerze bo kiedyś nie miałem komputera :-) Wtedy były przy książce. A ten jeden to wypadek przy pracy ;-) Nie wiem czy się jeszcze kiedyś powtórzy??? Na razie się na to nie zanosi...
Offline
Co do sylwka, to raczej spędzę go w gronie dobrych przyjaciół, więc nie sądzę, abym przeżył jakiś szczególny szok.
Choć kilka mniej przyjemnych sytuacji doświadczyłem w życiu, kiedy to byłem natarczywie namawiany na picie, a nie miałem wtedy ochoty. Zwłaszcza niektóre dziewczęta bywały momentami bardzo przekonywujące, acz jak coś postanowię to się tego trzymam. Zasady ułatwiają wiele spraw.
Offline
chlanie - 4 dniiiiiiiiiiiii !!!!!!!!!!!
Ostatnio edytowany przez buxton (2011-01-07 05:42:43)
Offline
no swiezynek swiezynek. po 6 latach staram sie jakos zorganizowac. kolejny dzien do przodu!!!
Offline
Nie palę od 2 lutego 2011 (31.01/01.02 przeczytałam książkę Allena Carr o rzucaniu palenia).
Nie piję od 6 lutego 2011 (analogiczną książkę tego samego autora, ale o alkoholu przeczytałam z 6/7 lutego 2011).
Junk food? Sporadycznie... Nie uważam, że jest strasznie niezdrowe... czasem "zdrowa" sałatka z dressingiem jest mniej zdrowa od porządnego hamburgera albo porcji frytek A chipsy są wg mnie zdrowsze niż lekko przypalony na patelni kotlet w panierce
Kawy chyba nigdy nie rzucę, bowiem jest czymś, co szczerze kocham Nawet gdybym chciała, to ten smak.....
Czasem zamiast kawy piję Inkę... ale szczerze, to mocno mi od nadmiaru obrzydła
Chciałabym przestać jeść mięso, ale jestem zbyt anemiczna... po prostu zwierzątka jem, że tak powiem, z szacunkiem i wdzięcznością do ich utraconego życia... choć to pewnie dla nich średnia pociecha
Telewizja od końca maja 2010 + sporadyczne akcje, np. telewizja zagraniczna, gdy byłam na wakacjach, by poczuć klimat kraju także poprzez ich telewizję + niektóre programy w Internecie (od czasu do czasu) + czasami jak jestem u mamy (raz na 1,5 miesiąca... wtedy wszystko jak leci chłonę z ciekawości - szczególnie reklamy, a potem padam zmęczona, hah). Ale właśnie od końca maja mam u siebie odłączoną antenę
Radio od połowy grudnia 2010... słuchałam 2 tygodnie, gdy prawie dosłownie spalił mi się komputer
Offline
Gratulacje, ale o ile z alkoholu jak się nie jest alkoholikiem zrezygnować łatwo ( nieco trudniej może z budowania sobie dobrej opinii wśród współpijących ), o tyle z papierosami trudniej.
Mówi to oczywiście człowiek, który nigdy nie palił, za to ma znajomych chcących nałóg rzucić. Takich, którzy i po 2 latach wrócili, "bo po taki czasie 1 papieros nie zaszkodzi" i palą nawet więcej
Ostatnio edytowany przez wilczek (2011-04-04 12:42:15)
Offline
Wilczku... ja rzucałam i wracałam... za każdym razem rzucając mówiłam, że nie rzucam na zawsze i zamierzam w przyszłości zapalić... tak samo, gdy w liceum rzuciłam picie wiedziałam, że w przyszłości zamierzam pić okazyjnie alkohol. Teraz wiem, że nie chcę ani pić ani palić... nigdy... a jako człowiek honorowo uparty... hehe, nie ma szans, bym wróciła do jednego czy drugiego. Poza tym w książkach, o których wspomniałam, autor uświadamia, że nasza potrzeba powrotu do używek bierze się ze strachu, że sobie bez nich nie poradzimy i zakorzenionego w wielu ludziach mitu, że są one "lekiem na całe zło" Na stres, na złość, na radość, na smutek, na otępienie... idealne na wszystko... a tak naprawdę na żadną z tych rzeczy realnie nie pomaga... tylko buduje więcej problemów, przeszkód. I autor pyta... czy gdybyś miał cofnąć się w czasie i spróbować tego pierwszego papierosa wiedząc, że będziesz palił tyle lat, będziesz tak uzależniony / chory / bez pieniędzy... to czy zapaliłbyś? Ja bym nie zapaliła... to skoro teraz nie palę i stoję przed wyborem... spróbować tego pierwszego / dać się namówić, poczęstować... to czy spróbuję? ulegnę? Mowy nie ma
Ot, mój cały sekret skutecznego rzucenia
PS. Zapomniałabym... miałam dziś KOSZMAR, hehe... śniło mi się, że... kupiłam paczkę fajek i zakopciłam pierwszego, a potem drugiego papierosa... jak sobie we śnie przypomniałam, że nie palę, wzięłam jeszcze dwa machy i zamierzałam zgasić papierosa i pognieść całą resztę paczki fajek (nie mogąc zrozumieć, jakim cudem wydałam na nią pieniądze i jakim cudem wzięłam to świństwo do ust), ale nie zdążyłam tego zrobić, gdyż się z niedowierzania obudziłam
Ostatnio edytowany przez neofitka (2011-04-20 17:06:13)
Offline
Wilczku... ja rzucałam i wracałam...<ciach> Ot, mój cały sekret skutecznego rzucenia
A wspominają te książki o systemie kar i nagród?
Kiedyś tłumaczyłem koledze, walczącemu z nałogiem palaczowi, że odstawianie papierosów nawet na rok bez zmiany nastawienia nic nie da. Tak samo jak ograniczanie ilości z dwóch paczek do jednej dziennie ( To już w ogóle okropny pomysł. Papieros staje się wtedy wielce wyczekiwaną nagrodą za karę jaką są godziny obywania się bez niego )
Rzuciłaś? Zmieniłaś nastawienie? Fajnie, ale zobaczymy za 5 lat czyś zdrowa
Offline
neofitka napisał/a:Wilczku... ja rzucałam i wracałam...<ciach> Ot, mój cały sekret skutecznego rzucenia
A wspominają te książki o systemie kar i nagród?
Kiedyś tłumaczyłem koledze, walczącemu z nałogiem palaczowi, że odstawianie papierosów nawet na rok bez zmiany nastawienia nic nie da. Tak samo jak ograniczanie ilości z dwóch paczek do jednej dziennie ( To już w ogóle okropny pomysł. Papieros staje się wtedy wielce wyczekiwaną nagrodą za karę jaką są godziny obywania się bez niego )
Rzuciłaś? Zmieniłaś nastawienie? Fajnie, ale zobaczymy za 5 lat czyś zdrowa
Rzucałam i wracałam do papierosów, bo... zamierzałam wrócić... zawsze mówiłam, że jak znów zacznę palić, to na przykład zapalę Djaruma Ogólnie jak zamierzałam rzucić palenie, to męczyła mnie świadomość, że "rzucam", że coś tracę. Teraz było inaczej... rzuciłam z radością i ulgą... albo inaczej... nie rzuciłam... po prostu zaprzestałam tej głupoty. Pierwsze trzy dni szlag mnie trafiał... bodajże pierwszej doby bez nikotyny nakrzyczałam się i odizolowałam od otoczenia wiedząc, że to mój nałóg mnie prowokuje do wyjścia po paczkę fajek (w końcu z paczki dziennie (a jakbym mogła to paliłabym i więcej) przeszłam do zera papierosów na dobę). To był skutek uzależnienia... nauczyłam się opanowywać tę "agresję"... spacerem, ćwiczeniami oddechowymi, zmęczeniem fizycznym, a nawet płaczem. Miałam okazję przyjrzeć się temu, co robił powoli ze mną nałóg... Miałam świadomość, że gdybym rzucała później, byłoby tylko gorzej. Po jakimś czasie reakcje wyparowały, organizm zrozumiał, że nie dostanie nikotyny choćby niewiadomo co wymyślił, żeby mnie zezłościć
Książka ta wspomina o tym, że najgorsi są palacze okazyjni, bo właśnie oni stosują kary i nagrody... dla nich okazyjny papieros (to się też przekłada na alkohol) jest cenniejszy niż cokolwiek... Potraktowałam te słowa dosłownie również odnośnie alkoholu i postanowiłam, że nie będę też pić... nawet okazyjnie... po prostu. Poza tym widząc co ze mną robił nałóg nikotynowy, nie chciałam się nigdy przekonać, co by się stało, gdybym się uzależniła od alkoholu, co ponoć jest znacznie trudniejsze do przezwyciężenia niż rzucenie papierosów... Nie ma innego rozwiązania poza zaprzestaniem picia... każde inne rozwiązanie nie daje gwarancji, że się tak nie stanie. Oczywiście myślałam, że mnie to nie dotyczy i dotyczyć nie będzie, ale przypomniałam sobie, że właśnie tak samo mówiłam z papierosami, hehe... pytanie było tylko takie: jak daleko do tej cienkiej granicy
Każdy pijący powinien się moim zdaniem nad tym zastanowić... czy na pewno jest taki wszechmocny jak mu się wydaje
Chcę być świadoma rzeczywistości i odczuwać w pełni... strach, ból, stres - używki to pójście na łatwiznę. Nie boję się, że kiedyś do tego wrócę
Ostatnio edytowany przez neofitka (2011-04-22 00:24:16)
Offline
Chcę być świadoma rzeczywistości i odczuwać w pełni... strach, ból, stres - używki to pójście na łatwiznę. Nie boję się, że kiedyś do tego wrócę
I to jest właśnie prawidłowe nastawienie
Problemy się rozwiązuje, a nie stara o nich (nieskutecznie) zapomnieć przy użyciu alkoholu czy innych narkotyków ( Ludzie swoją drogą wręcz nie znoszą, jak przypominam, że to "substancja narkotyczna z kategorii depresantów" i generalnie to co odczuwają po wypiciu to narkotyczne odurzenie:) )
Nie ma nic ponad myślenie na trzeźwo
Offline
Ludzie swoją drogą wręcz nie znoszą, jak przypominam, że to "substancja narkotyczna z kategorii depresantów" i generalnie to co odczuwają po wypiciu to narkotyczne odurzenie:)
Nic dodać nic ująć
Offline
alko 2 dni... choć miewałem juz i okresy ponadroczne
od fajek prawie rok
od telewizji dłuuugo
Offline
to mój 19 dzień.Dla mnie wyczyn mistrzowski.Najważniejsze,ze mi się to bardzo podoba.Boję się tylko,ze sam nie dam rady.
Offline
to mój 19 dzień.Dla mnie wyczyn mistrzowski.Najważniejsze,ze mi się to bardzo podoba.Boję się tylko,ze sam nie dam rady.
możesz poszukać wsparcia choćby w AA -nic Ci nie zaszkodzi spróbować, a może bardzo pomóc. Możesz też skorzystać z wypracowanych przez AA technik opanowywania tęsknoty za chlaniem -myślę że w Twoim wypadku bardzo wskazana jest np. zasada 24 godzin: wiesz, że przez najbliższą dobę nie tkniesz alkoholu, choćby nie wiem co, a co potem, to się zobaczy. Zdumiewająco skuteczne, i naprawdę pomaga, nie tylko początkującym. Myślę że wytrzymasz. Warto. Ale to już pewnie sam wiesz :-)
Offline
Alkohol - 11 miesięcy abstynencji
Kawa - nigdy w życiu
narkotyki - tyle samo co alkohol
leki psychotropowe (z zaleceń lekarza) - 4 miesiące
Tylko papierosy zostały ale to jest dużo cięższe do rzucenia niż alkohol
Pomimo tego że widzę pozytywne strony nie picia to i tak baardzo mi tego brakuje,
Skoro łykałaś leki psychotropowe, to lepiej sobie poczytaj jak zostałaś oszukana:
http://www.zdrowiej.vegie.pl/viewtopic.php?t=4240
http://www.nerwica.vegie.pl
Offline
Konrado, weź już nie przesadzaj. Odkrycie jakiegoś internetowego wędrowca nie jest prawdą absolutną.
BTW... od kilku dni nie jem mięsa i od trzech dni mam tak masakryczny ból głowy, że na tym się pewnie mój wegetarianizm skończy Dawno się tak źle nie czułam... a miało być tak pięknie
))
A Pener... hmmm... wszedł jako gość, ale ciekawi mnie czy jest z Poznania...?
Offline
neofitka: bo zapomniałaś o tym:
http://vegie.pl/topics218/1302.htm
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna