Nie jesteś zalogowany na forum.
Jeśli nie wiesz od czego zacząć, zacznij od początku. Ponieważ to mój pierwszy post na tym forum, więc postanowiłam umiescić go tutaj. Forum znalazłam przez przypadek wpisująć w google zdanie” nie lubię alkoholu”. Czemu właściwie to napisałam? Żeby to wyjaśnic muszę cofnąć się o kilka lat. Tu od razu zaznaczam, jeśli to forum nie służy takim opowieściom typu „jak i dlaczego jestem abstynentką” to z góry przepraszam. Postaram się pisać jak najkrócej.
Mam 19 lat i pochodzę z K. K. to małe, dosyć ponure miasto w którym od zawsze panowała nuda, nijakość i takie poczucie beznadziejności. Odkąd pamiętam nie było tu żadnych atrakcji. No dobra, przez ostatnie 2 lata wyremontowali kino, nawet zbudowali basen. Ale za czasów mojego dzieciństwa nie było dosłownie żadnych rozrywek. Być może dlatego dla moich rówiesników alkohol stał się z czasem ich jedyną atrakcją…
Ale właściwie wszystko zaczęło się w czasach liceum. Nie wiem, czy tylko mnie udało się pozostać aż tak naiwną przez niemalże kilkanaście lat? W czasach gimnazjum słyszałam historie o alkoholowych libacjach, ale większość wydawała mi się wyolbrzymiona. Pierwszy raz los pokazał mi jak bardzo się myliłam pod koniec pierwszej klasy, na biwaku. Nie wiem, czy jest sens opisywania tej wspaniałej wycieczki…Po prostu siedziałam i patrzyłam jak koleżanki „robią kolejki” Skończyło się paskudnie zabrudzonym domkiem campingowym. A ja wróciłam na własne życzenie do domu zaraz na drugi dzień. Klasa druga, połowinki… wynająta remiza strażacka w okolicznej wsi. Paskudny papierosowy dym w powietrzu, zabłocona podłoga i gośc numer jeden- alkohol. Ze zdumieniem obserwowałam jak to moi rówieśnicy są doskonale obeznani z alkoholem. Jedna przyniosła mleko, druga coś w termosie, hektolitry wódki, wina itd. Dziwi mnie fakt, że praktycznie wszyscy twierdzili, że impreza się udała, że było świetnie…Co z tego, że miało miejsce parę bójek, kilkanaście „zgonów”,atmosfera stodoły. Słowo „umiar” nie istniało i chyba przestało istnieć… Imprezy, imprezy…klasa żyła tylko tym. Party, potem opowiesci co to się tam wydarzyło, kto się jak upił, jak było śmiesznie, fajnie, kiedy to trzeba powtórzyć. Moja rola ograniczała się do wysłuchiwania ich opowieści, ile to nie wypili, jak to zmieszali coś z czymś. Ja nie mogłam, nie potrafiłam i nie chciałam. Chyba mam za sobą naprawdę solidną szkołę asertywności. Bardzo skracając swoją opowiastkę, skończyło się na tym, że praktycznie nie mam żadnych bliskich znajomych w swojej mieścinie. Bez alkoholu nie istnieję, nie jestem jedną z nich. Nie mam się czym „pochwalić”, nie mam o czym rozmawiać. Są wakacje a ja jestem sama jak palec. Mogę mieć tylko tę satysfakcję…tak, jestem abstynentką, nikomu nic nie udowadniałam, nie usiłowałam pokazać jaka to jestem równa. Ech, no i właściwie co z tego? W ciągu tych 3 lat udało mi się znaleźć tylko jedną osobę w swoim wieku, która ma podobne podejście do alkoholu.
Na koniec wyjaśnię dlaczego zdecydowałam się napisac na tym forum. Jestem po maturze. Udało mi się dostać na studia, na wymarzone studia. Na forum wydziału aż roi się od zaproszeń na „integracyjne piwo”, na obozy integracyjne „z których trzeźwy nie wrócisz”. Dziwi mnie fakt, że tak wiele osób uważa to za doskonały pomysł. „ Koniecznie na piwo!”, „Byle było dużo %%%!”. A może nie powinno dziwić? Czy to skutek reklam telewizyjnych, które kazdą rozrywkę powiązują z piwem? A może to sposób na wypełnienie życiowej pustki, porażek. Może mam zbyt wysokie wymagania od ludzi? Mimo wszystko, cieszę się, że zawsze pozostałam wierna sobie, swoim zasadom. Choć czasami zastanawiam się, jak udało mi się uchować, jak dotrwać… A przecież najgorsze wciąż przede mną. Na razie abstynencja= samotność, tak jest w moim przypadku. Jak będzie, zobaczymy.
Jeśli ktoś to przeczytał, gratuluję i dziękuję. Pozdrowienia.
Offline
Przeczytałam :-) Jak zostaniesz tutaj, to poznasz wielu abstynentów- także pierwotnych.
Jak poczytasz, to się dowiesz, ze wiele osób miało/ ma podobne problemy do Twoich.
Nie ma się czym martwić ;-)
Pozdrawiam
Offline
Witamy w naszych skromnych abstynenckich progach
Offline
Cześć. Rozumiem Twoją sytuację bardzo dobrze. W moim otoczeniu też jest to najpopularniejsza metoda spędzania czasu. Rzadko da się usłyszeć od ludzi jaka płyta/książka im się ostatnio spodobała, za to dowiedziałem się np. gdzie jest najtańsza wódka w Warszawie .
A przecież najgorsze wciąż przede mną.
Niekoniecznie. Będziesz studiować w jakimś większym mieście? Jeśli tak, to będzie tylko lepiej. W dużych miastach jest więcej możliwości spędzania czasu. Wspomniane przez Ciebie kino i basen, a także teatr, kręgle, koncerty, parki, sklepy muzyczne itp. I wtedy jest się czym zająć. Poza tym studia = nowe towarzystwo. Wiadomo, większość będzie ostro chlać, ale na bank znajdą się osoby bardziej powściągliwe w tym temacie. Ja byłbym dobrej myśli. Życzę Ci jak najlepiej.
Offline
Witam na forum i życzę powodzenia!
Zgadzam się z Greenem, że najgorsze masz raczej za sobą niż przed sobą. Niemniej ściskam kciuki za Ciebie.
I napiszę jeszcze, że ze mną było pod pewnymi względami podobnie - też takie zachwycanie się alkoholem odstręczyło mnie od niego, choć w moim wypadku było łagodniej jak w Twoim.
Offline
Witaj
Zdecydowanie najgorsze za Tobą, a przypuszczam, że najlepsze przed Tobą Wielu chce się umówić "na piwo", ale są też tacy, którym to nie w smak i po prostu milczą. Wiele zależy od kierunku i uczelni, ale nie może być gorzej niż opisałaś.
Pochwalisz się gdzie i na co się dostałaś?
Offline
Pewnie, że przeczytałem, lubię czytać wypowiedzi pisane "od serca". Heh, pamiętam, że w moim powitaniu było znacznie więcej żalenia się . Witaj na forum. Powiem Ci, że moje życie będąc w Twoim wieku, mimo że mieszkam w nieco większej mieścinie, te kilka lat temu było praktycznie takie samo. No, może trochę później wpisałem coś podobnego w google. Bolesne jest to, co piszesz, ale tak prawda, wierność zasadom kosztuje. Ech...
Co będziesz studiowała? Zdecydowałaś się na akademik? Zależnie co wybrałaś... może nie będzie wcale najgorszego?
Ostatnio edytowany przez pęknięty klawikord (2012-08-14 21:01:15)
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Witaj
Wiedz, że środowisko akademickie (przynajmniej w moim obecnym stanie) jest dużo bardziej tolerancyjne dla abstynentów niż środowisko szkolne. Mogą się jednak zdarzyć przypadki mniej przyjemne, ale się tym nie przejmuj. Jeśli trafiłaś na dobrą uczelnię, sporo osób z Twojego roku zrezygnuje z tego kierunku, z doświadczenia wiem, że te osoby nie są sumienne i wcale mi nie było ich żal żegnać (no, może poza jedną osobą). Na pewno poznasz wielu wartościowych ludzi, znajdziesz jakąś pasję i będziesz z nimi ją dzielić. Studia to wspaniały czas, ciężki, ale piękny.
Offline
Ja również doświadczałam tego co Ty. Witam i powodzenia.
Offline
A, jeszcze coś. Jak widać z tego forum, abstynenci, choć są rzadkością, to nie aż taką, jak sugerowałby Twój pseudonim. Jest nas jednak trochę więcej niż latimerii.
Nie "łapiącym" tłumaczę, że latimeria to taka bardzo rzadka i wyjątkowa ryba i to (jak przypuszczam) zainspirowało naszą nową koleżankę do obrania sobie takiego właśnie nicka.
Ostatnio edytowany przez Chdzirep (2012-08-14 22:45:21)
Offline
Moje gratulacje Latimerio, dla Ciebie i Twoich Rodziców.
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Asertywności powiadasz nauczyłaś się. I dobrze. Jak stawiasz sprawę jasno: "Nie piję bo nie chcę i tyle" to na studiach problemu nie będzie. Zwłaszcza, jeśli nie wyjdziesz z założenia, że jak ktoś pije to nie da się z nim/nią kolegować. Najgorszą rzeczą jaką można zrobić to całkowite pomijanie życia towarzyskiego grupy. Lepiej być znanym ekscentrykiem niż nieznanym odludkiem .
Co oczywiście nie oznacza akceptowania czy lubienia wszystkich typów zachowań. Życie abstynenta jest czasem skomplikowane, ale to tylko dodaje mu uroku. Bez wyzwań byłoby nudno
"Prawie nie mam znajomych" i "jestem sama jak palec w wakacje"? Prawie ich nie ma czy w ogóle ?
Czy jestem tutaj jedyną osobą dla której pijący nie byli nieuprzejmi na studiach (i poza nimi), a abstynencja wzbudzała nie wzgardę a raczej szacunek ?
( Ostatnio na PW; liczna nowa grupa lubiła nieźle wypić a pierwszego dnia słyszałem tylko coś w stylu"ja bym się nie umiał tak wyluzować bez alkoholu jak Ty" i powrót do normalnych rozmów. Miłe ).
Nie "łapiącym" tłumaczę, że latimeria to taka bardzo rzadka i wyjątkowa ryba i to (jak przypuszczam) zainspirowało naszą nową koleżankę do obrania sobie takiego właśnie nicka.
Będąca również cholernie brzydką, żywą skamieliną. Ja się czuję atrakcyjny i nowoczesny
Ostatnio edytowany przez wilczek (2012-08-15 01:31:08)
Offline
Naprawdę dziękuję Wam za słowa otuchy i wsparcia. Dobrze wiedzieć, że jeszcze gdzieś żyją ludzie, którzy mają pewne zasady dotyczące w tym przypadku alkoholu. A wierzcie mi, naprawdę trudno ( przynajmniej dla mnie) jest spotkać abstynenta, czy chociaż osobę, która ma „zdrowe podejście” o ile można to tak ująć. Będę studiowała w Warszawie, jednak o konkretach obawiam się pisać po prostu ze względów bezpieczeństwa. Co do mojej nazwy, rzeczywiście wybrałam ją nieprzypadkowo. Sama czuję się jak taka Latimeria- dosyć paskudna ryba, która żyła kilkadziesiąt milionów lat temu. Pływa na wielkich głębokościach, jakby w ukryciu. Myślę, że z tych głebin obserwuje ten płytki, łatwiej dostępny świat. Jest w przerażającej mniejszości, ale przetrwała, praktycznie w niezmienionej postaci.
No własnie mam wrażenie, że scenariusz odludka może być bardzo prawdopodobny. Wiem, że imprezy żółtodzioba, integracyjne piwka po prostu sobie daruję. Nie mam ochoty łudzić się, że może tym razem będzie inaczej. Że może w tym klubie, pubie, imprezie będzie miło, czysto, przyjemnie. Zawsze kończyło się wielkim rozczarowaniem i niesmakiem. A ciągłe udowadnianie komuś, że nie, że jednak nie piję, wolę colę, sok, wodę itd. staje się po jakimś czasie męczące, szczególnie jeśli tłumaczysz to nietrzeźwemu…;) Cóż, jak będzie, czas pokaże.
Offline
Jak Warszawa i okolice to wszystko jasne .
A co do większej ilości szczegółów: bez obaw, kiedyś się wygadasz
Ostatnio edytowany przez wilczek (2012-08-15 01:35:21)
Offline
Czy jestem tutaj jedyną osobą dla której pijący nie byli nieuprzejmi na studiach (i poza nimi), a abstynencja wzbudzała nie wzgardę a raczej szacunek
?
Nie Przez rok tylko raz usłyszałam "nie ufam osobom, które nie piją", a poza tą sytuacją to nikogo nie obchodzi.
Offline
Myślę że będzie ok. To są w pewnym stopniu dorośli ludzie
Integracyjne piwka też bym sobie odpuścił. Poznacie się i tak na zajęciach, w przerwach itp. Tylko ja nie idę na studia
Offline
wilczek napisał/a:Czy jestem tutaj jedyną osobą dla której pijący nie byli nieuprzejmi na studiach (i poza nimi), a abstynencja wzbudzała nie wzgardę a raczej szacunek
?
Nie
Przez rok tylko raz usłyszałam "nie ufam osobom, które nie piją", a poza tą sytuacją to nikogo nie obchodzi.
Na studiach Aleksandry, to jeszcze zrozumiałe. Ale, że również na Wilczkowych? Hmm... Wychodzi, że picie jest ulubiony zajęciem tylko lubelskich studentów.
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Aleksandra napisał/a:wilczek napisał/a:Czy jestem tutaj jedyną osobą dla której pijący nie byli nieuprzejmi na studiach (i poza nimi), a abstynencja wzbudzała nie wzgardę a raczej szacunek
?
Nie
Przez rok tylko raz usłyszałam "nie ufam osobom, które nie piją", a poza tą sytuacją to nikogo nie obchodzi.
Na studiach Aleksandry, to jeszcze zrozumiałe. Ale, że również na Wilczkowych? Hmm... Wychodzi, że picie jest ulubiony zajęciem tylko lubelskich studentów.
Ja zawężyłbym jeszcze bardziej: lubelskich studentów z Politechniki. U mnie na UMCS wcale nie było źle (przynajmniej na moim roku).
Offline
Cześć
Ja również rozpoczynam studia i właściwie to jestem w identycznej sytuacji. Najwięksi prorocy i życiowi znawcy, którzy żyją w moim otoczeniu, przepowiedzieli, że cobym nie zrobił to i tak się rozpiję bo tak to już na studiach jest, chyba wiedzą co mówią bo niektórzy z nich albo studia kończą albo już skończyli. Wychodzi na to że abstynenci nawet na studiach mają utrudnione zadanie, nie dość, że trzeba się uczyć to jeszcze starać się oszukać przeznaczenie. No i najważniejsze to nie nastawiać się na bycie odludkiem, najwyżej zostać nim potem, kiedy ludzie jednak nie będą w stanie zrozumieć jak fajna jest abstynencja .
Offline
Wychodzi na to że abstynenci nawet na studiach mają utrudnione zadanie, nie dość, że trzeba się uczyć to jeszcze starać się oszukać przeznaczenie.
Tekst dnia I jaki prawdziwy.
Offline
Ja zawężyłbym jeszcze bardziej: lubelskich studentów z Politechniki.
U mnie na UMCS wcale nie było źle (przynajmniej na moim roku).
Coś w tym jest.
Darv, mi ciągle mówili "jak się weszło między wrony, trzeba krakać jak i one". Ale, że mi bliżej do osła niż wrony, to uparcie nie krakałem .
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Czesc Latimeria,
Podziwiam twoja asertywnosc i trzymam za ciebie kciuki.
Ja zawsze odkad pamietam jak nie chcialem to nie szedlem ''za stadem''. W wielu kwestiach poprostu mialem odmienne zdanie i juz. Niestety jesli chodzi o alkohol to praktycznie nigdy nie umialem odmowic. Dlatego tym bardziej cie podziwiam.
Masz swoje zycie, swoje cele i nikt nie ma prawa tego negowac. Moze gdybys zyla w innym kraju niz Polska to mialabys nieco latwiej. Chodziaz wiele naszyk polskch przyzwyczajen sie pozmienial. Wezmy np. takie wesela. Akurat tak sie zdarzylo , ze gralem w zespole na weselach przez wiele lat i musze przyznac ze kultura picie wyglada dzisiaj nieco lepiej. Jakby mniej ''zgonow'' i bijatyk i tez ludzie przestali tak nachalnie nagabywac do picia.
pozdrawiam serdecznie
Offline
Dzięki "kris" Życzę powodzenia, bo jest o co walczyć. Zawsze.
Łatwo nie było...w ogóle nie jest łatwo iść pod prąd. Pamiętam, że na początku czułam się po prostu głupio...jak to wszyscy piją a ja nie? Myślałam, że jest coś ze mną nie tak, dlatego, że nie porywają mnie te urwane filmy, wiejskie imprezy. Wolałam siedzieć cicho, nie ujawniać się. Myślę, że teraz jest już nieco inaczej. Powoli dociera do mnie, że przecież nie mam się czego wstydzić, ale przede mną jeszcze długa droga i co najważniejsze, nigdy nie można przestać być czujnym.
Forum mojego przyszłego kierunku jest zbombardowane piwkami integracyjnymi, czyli integracją wyłącznie przez alkohol. Zastanawiam się czy może powinnam napisać jakiś post typu: " czy ktoś miałby ochotę na integrację bez %%? Herbata, kawa, interesująca rozmowa, spacer po starówce". Sama nie wiem czy to jest dobry pomysł, czy nie wyjdę na naiwną idiotkę. Może mi coś poradzicie? Nie chcę już dłużej siedzieć w mysiej norze, może trzeba się ujawnić? Chętnie poczytam Wasze opinie;)
Offline
Ja bym się spytał - może poznasz kogoś sensownego, albo jakiegoś "alternatywnego" hipstera Myślę, że nic nie stracisz. Chcesz się integrować, myślę że rozsądni ludzie zareagują normalnie na to, że ktoś nie pije i tego nie lubi.
Offline