Nie jesteś zalogowany na forum.
Witam,
interesuje mnie jak wyglądała u Was sytuacja ze znajomymi, od kiedy rzuciliście alkohol. Stosunki nie uległy zmianom? Czy gorzej czujecie się na imprezach wśród "podpitych" znajomych? Czy znajomi często kuszą Was zdaniami typu "ze mną się nie napijesz" ?
Ja nie jestem jeszcze abstynentem, ale już od dłuższego czasu nie piję wódki. Na początku często mnie namawiano "żebym wrócił", ale odmawiałem. Stosunki się nie zmieniły, a nawet mogę powiedzieć że się polepszyły bo często jestem kierowcą na imprezach co pasuje wszystkim
Offline
Jeszcze nikt tu nie napisał, że podobny wątek był? Ale może warto go w tym miejscu odświeżyć
Przeżyjesz szok, gdy całkiem przestaniesz pić. Teraz traktują Cię jako "normalnego", bo jednak pijesz i, bo właśnie mają korzyści. Ale nie zdziw się, że jak ich przyzwyczaisz, to w pewnym momencie nie będziesz wiedział czy jesteś zapraszany jako Ty czy raczej jako "dobre lustro do napicia się" albo jako kierowca.
Z czasem przestałam znosić jakiekolwiek podpite towarzystwo. Na początku abstynencji mi ono bardzo nie przeszkadzało, teraz nie mam ochoty z nimi rozmawiać. I nie chodzi o żadne poczucie wyższości - po prostu pijący się zapętlają w swoim bełkocie. Jeszcze zwrócisz na to uwagę... i jeśli za 20 razem Cię to nie zmęczy, to pewnie za 40 już tak Dlatego wolę trzeźwe towarzystwo albo towarzystwo, które naprawdę potrafi posiedzieć przy jednym piwku przez 2-3h, gdyż można z nimi posiedzieć i miło, a zarazem konkretnie porozmawiać albo chociaż pomilczeć. A towarzystwo pijące? Zwykle takie wyjścia przedłużały się, aż uczestnik wlał w siebie tyle etanolu, że nawet on stwierdzał, że starczy, czyli przedłużał spotkanie "przy piwie" do np. 2-4 w nocy. Teraz po spotkaniu bywa, że jestem o 20-22 w domu... a nawet mogę po nim wrócić do domu i posprzątać albo zwyczajnie poczytać czy popracować - wzmocniona smaczną herbatą, kawą czy zdrowym sokiem ze świeżo wyciśniętych owoców, na którym przecież byłam podczas spotkania
A co w tym czasie po powrocie z imprezy robi pijący? I co się dzieje u niego a co u abstynenta w dniu następnym? No właśnie......
Ostatnio edytowany przez neofitka (2012-12-13 04:32:08)
Offline
Bardzo podoba mi się Twój post, noefitka. Argumenty, które przytaczasz do mnie osobiście bardzo trafiają. Zgadzam się też z opinią, że pijane towarzystwo jest trudne do zniesienia. Gdy jestem na imprezie samochodem czasem zdarza mi się, że podrzuce znajomych do domu, żeby bezpiecznie do niego dotarli. Szczerze? Nie znoszę tego. Wygłupiają się, krzyczą przez otwartą szybę itd. Z czasem coraz rzadziej spotykam się z osobami w sytuacjach, kiedy wiem, że będą poważnie pod wpływem. Z nieco innej beczki, kiedyś umówiliśmy się z samymi kolegami na wspólne oglądanie jakiegoś wydarzenia sportowego. Chłopaki załatwili sobie whisky do popicia. Zaczeli pić mniej więcej około godziny 20 a głowne przedstawienie miało miejsce około 23. Pan X który najbardziej oczekiwał seansu, gdyż wyjątkowo interesował się owym sportem spędził cała walke w toalecie, wymiotując. Drugi kolega tak się zafascynował poprzednimi pojedynkami, że zaczął się siłować z siostrą (na żarty) przez co także nie obejrzał tego po co się spotkaliśmy tego wieczora. Jedynie ja, chłopak, który totalnie sportami walki się nie interesuje obejrzałem i pamiętałem całą walkę na następny dzień, jeszcze po powrocie do domu sprawdziłem statystyki itd na interenecie
Pozdrawiam.
Offline
MVV: Haha, doskonały przykład z tym spotkaniem w celu obejrzenia wydarzenia sportowego Przeczytałam też (jeszcze raz) cały Twój wątek powitalny i... brawo!
Pozdrowienia.
Dodam jeszcze, że właśnie to oczekiwanie pijących, którzy się przyzwyczaili do tego, że niepijący się nimi zaopiekują staje się z czasem namolne. Potem i tak zwykle nie pamiętają jak bardzo nabroili, a jak pamiętają, to uważają to za dobry żart.
Ostatnio edytowany przez neofitka (2012-12-14 19:13:23)
Offline
Od zawsze było wiadomo że trzeźwy człowiek nie dogada się z pijanym. Dlatego warto omijać pijane towarzystwo i nie wchodzić w dyskusję. Jedynym sposobem na dogadanie się jest picie razem z nimi i się gadka klei Też omijam kolegów z dzielnicy jak idą z browarami w ręku i krzyczą : E Miłosz dawaj na browara, wychodź z tego domu itp. Ale ostatnio w ten mróz nawet z domu się nie chce wychodzić, wolę posiedzieć przed komputerem , poczytać coś , pograć w szachy on line, przygotować jakiś posiłek, oglądnąć coś w telewizji, porobić pompki i porozciągać się. Lepsze to niż stanie pod klatką z badną nieudaczników, półmózgów i picie browarów czy wódki.
Ja wolę być zdrowy i siedziec w domu niż chodzić z półmózgami i być takim jak oni. Dziękuje za przeczytanie, Pozdrawiam serdecznie. Miłosz
Offline
Jestem absytentem od około 3 miesięcy. I nie mogę się z Wami zgodzić, że przebywanie w podpitym towarzystwie jest nie komfortowe. Nie można uogólniać tego na wszystkich ludzi. Wszystko zależy od tego, w jakim towarzystwie się obracamy. Ja przykładowo czuję się świetnie w towarzystwie moich znajomych - niezależnie od tego, czy popijają czy są trzeźwi - nigdy nie odczuwam dyskomfortów - chyba że ktoś mi auto obrzyga - wtedy mogę urwać nawet głowę. Zaznaczyć muszę że jestem osobą otwartą i komunikatywną - a jak wiadomo alkohol sprawia że ludzie stają się rozmowniejsi - także nie mam żadnego problemu z komunikacją (co prawda niekiedy gadają o strasznych pierdołach albo bełkoczą - ale to tylko wtedy jak przesadzą z alko ). Dlatego wydaję mi się że ta niechęć do osób pijących, bierze się z tego, że nawet jak towarzystwo Pana X jest trzeźwe, to Pan X nie czuje się w nim komfortowo; drugą możliwością jest to, iż dominuje u Pana X postawa introwertyczna która aktywuje się szczególnie w sytuacjach w których nie czuje się on komfortowo (pijane towarzystwo); trzecia możliwość jest taka, że znajomi Pana X po alkoholu naprawdę zachowują się jak debile
(w takim przypadku pomoże zmiana środowiska); jest jeszcze pewnie wiele innych możliwości. A tak pozatym, będąć w towarzystwie pijących trzeba się wyluzować a nie, niepotrzebnie nakręcać tym że ktoś jest narąbany.
No widzisz, ile osób, tyle różnych przypadków. Sporo też zależy od środowiska. Inaczej będzie, jeśli obracasz się wśród łopatowych, inaczej jeśli masz znajomych studentów, blokersów, lekarzy... itp. Choć nie zawsze statut, wykształcenie itp. są gwarancją czegokolwiek. Różni ludzie różnie pisali na temat zrozumienia w swojej grupie - byli i tacy, u których się niewiele zmieniło, tak jak u Ciebie. Chociaż... 3 miesiące, to jeszcze nie jest dużo. Poczekaj trochę, być może teraz podchodzą do tego na zasadzie "ale świr, 3 miechy już nie pije! ale beka!" i na razie jest ok. Ja jestem abstynentem od urodzenia, więc nie mam własnych doświadczeń, ale z tego co czytałem, to prawie zawsze, prędzej czy później, pojawia się taki efekt, że pijący krępują się pić w obecności abstynenta i wręcz próbują się przed nim usprawiedliwiać (mimo, że abstynent nie ma absolutnie żadnych pretensji). Staje się to dla nich niewygodne i więzy przyjaźni zaczynają się rozluźniać. Były też skrajne przypadki, że abstynencja wywołuje dosłownie agresję, ale zakładam, że to aż tak w Twoim środowisku nie będzie.
Przy okazji, jako jednoosobowa delegacja, witam na forum .
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Najlepsze jest to, że jak powiesz na imprezie, że nie pijesz, bo się leczysz z alkoholizmu, wywołasz prawdziwy podziw i sensacje. Kiedy nie mówiłem o tym to patrzyli podejrzliwie i podmiewali sie ze pale a nie pije, potem, gadali z prawdziwym zdziwieniem jak mozna odmawiac drogiej wodki. Kiedy powiedzialem o uzaleznienieniu (prawde zresztą) i ze jestem po terapii, patrzyli jak na Rambo. Tak to właśnie jest. Chodź racja jak ktoś wyżej napisal. Abstynencja wymaga nowego stylu życia i wypracowania sprzyjających temu zainteresowań, bo imprezy alkoholowe tak się dłużą, i pijani ludzie są tak namolni i chętni do rozmowy z trzeźwymi, że faktycznie szybko sie z takich wyjść rezygnuje
Nie lubie imprez z tego wzgledu ze zawsze jest tam alkohol.Ale czasem ktos mnie wyciagnie gdzies a ,ze mam znajomych ktorzy wiedza ze nie pije wogole to juz sie nie dziwia .Kiedys tak dziwili sie " no jak nie pijesz chociaz jedno piwko ,nic ci nie bedzie ..albo no przeciez trzeba oblac magisterke ,to przeciez duzy wyczyn nalezy sie "Tak bylo kiedys ,teraz moi znajomi juz sie nawet nie pytaja a nowo poznani? hmm..zawsze mysla ,ze nie pije bo : albo jestem w ciazy ,albo ide na nocke do pracy albo biore jakies leki ,albo po prostu teraz w tej chwili akurat nie pije bo np.wczoraj sie przepilam i dzis mnie odrzuca.Inna sprawa to taka ,ze nie mam juz dwudziestuparu
lat mam za to nastoletnie dzieci dzieci i plany na przyszlosc w ktorych nie ma miejsca na alkohol.;)
Offline
Niestety w naszym środowisku nie picie jest co najmniej dziwne - cóż, trzeba się przyzwyczaić Alkohol to jedna z bardziej uprzywilejowanych używek w naszym kraju (wystarczy porównać, chociażby obostrzenia w stosunku do papierosów). Nasza polska tradycja niestety kłóci się z promowaniem szkodliwości tej substancji.
Offline