Nie jesteś zalogowany na forum.
Jak chcesz to Cię nauczę kilku(nastu) zwrotów po japońsku to sobie pogadacie
Offline
najpierw niech Klawikord zbierze się na rozmowę po polsku
Klawikord nooo idź, przecież Cię nie zgwałci
pomyśl sobie, że to tylko wypicie herbatki a potem już będziesz w domu i będziesz mógł napisać nam wszystkim jak było
Murchad a mam nadzieję, że Ty to tylko tak tutaj nie pisujesz odważnie, bo jak będę w Białymstoku, to liczę też na herbatkę :PPP
Offline
A serdecznie zapraszam.
Offline
klawikord - nie pękaj ;-)))
Offline
Oj, Gusiak, Gusiak... hehe, ale to wymyśliłaś . Czemu tak Ci zależy?
A w ogóle, to piszesz na tematy towarzyskie, a wątek jest o religii, o!
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Oj Klawikord Klawikord.... powiedz, że nie chcesz iść , a nie tu na mnie zwalasz
Ja niepotrzebnie pisałam,że kawy nie pijasz , sam byś się musiał tłumaczyć ))
Zależy mi, bo nie chcę , abyś się już więcej martwił , że żadnego abstynenta/ki nie spotkałeś.:-)
A Madzialenka,to chyba fajna koleżanka nie ?! :] ( Magda nie rób mi krzywdy za to wszystko co tu piszę :> )
A tak serio to można pisać, pisać , fajnie, ale jak jest okazja spotkać się na żywo i poznać to dlaczego nie ?:> I żebyś mnie Klawikord źle nie zrozumiał , ja Cię tu na żaden dating nie wysyłam, Madzialenka też tego na myśli nie ma )
A że nie piszemy na temat, to wiem, zdążyłam zauważyć, zaraz nam Anni posty pousuwa, tak więc jestem za założeniem nowego wątku :-)
Offline
[ateista + 10 przykazań(niektóre) w połączeniu z Anton Szandor LaVey]=w sumie synteza tego co uważam za dobre. Z moich rozmyślań, to co uznaję pozwala mi wybrać to co uznam dla siebie za najlepsze, zwłaszcza gdy jest zgodne z moim poczuciem wartości, dlatego też abstynencja jest dla mnie oczywistością.
Offline
Wracając do pierwotnego pytania... Ja jestem niewierząca, ale "uduchowiona", choć w duszę też nie wierzę
Co do związku abstynencji i wiary... Pamiętam, gdy kilka lat temu myślałam, że chciałabym się "rozwijać wewnętrznie", co również mogłoby mi już wtedy pomóc wyzbyć się alkoholu i... natrafiałam na strony dot. AA i tego programu 10 kroków czy jakoś tak, który zakładał, że przystępujący są wierzący... odrzuciło mnie natychmiast
Offline
Nie wiedziałem, że jest taki wątek... Jestem katolikiem i traktuję to poważnie. Z abstynencją to raczej nie ma związku - może pośredni, Krucjata trochę mnie zainspirowała, ale do niej nie należę, przyczyny abstynencji są bardziej złożone, choć częściowo pokrywające się z "krucjatowymi".
Offline
Wracając do pierwotnego pytania...
Ja jestem niewierząca, ale "uduchowiona", choć w duszę też nie wierzę
![]()
Co do związku abstynencji i wiary... Pamiętam, gdy kilka lat temu myślałam, że chciałabym się "rozwijać wewnętrznie", co również mogłoby mi już wtedy pomóc wyzbyć się alkoholu i... natrafiałam na strony dot. AA i tego programu 10 kroków czy jakoś tak, który zakładał, że przystępujący są wierzący... odrzuciło mnie natychmiast
Wiara wymagana od AA nie ma nic wspólnego z religią. Cytując za wikipedią, bo nie chce mi się szukać książeczki o tych krokach (mam takową):
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
Ma to znaczenie wyłącznie terapeutyczne. Pozwala na zdjęcie z siebie ciężaru, przyznanie się przed sobą, że nie na wszystko mamy wpływ. W praktyce alkoholicy, którzy nie są religijni mają swojego Boga. Osobistego.
Chciałabym też wypowiedzieć się na temat chrzczenia dzieci w rodzinach niewierzących. Paradoksalnie z powodu, ze nie zostałam ochrzczona jest mi łatwiej zrozumieć dlaczego dorośli ludzie płacą za nic nie znaczący dla nich chrzest i pierwszą komunię. Moim zdaniem, robią to, aby chronić swoje dzieci przed ostracyzmem. Religia i jej obrządki są elementami kultury. Trudno i nie wiem czy warto jest się z niej wyłamywać. Nie trzeba wierzyć, żeby święcić koszyk. To piękny zwyczaj, i zapewne jak większość ma rodowód pogański. Wigilia? Dla mnie to rodzinne święto. Warto zwrócić uwagę, że nie jest typowo katolickie, a typowo polskie. Katolicy innych krajów świętują od pierwszego dnia świąt (nie wiem czy wszędzie). Dzieci potrafią być okrutne i czasami warto zrobić coś dla spokoju swojego dziecka. Nie ma w tym żadnej hipokryzji.
Offline
Ja, jak pisałam wcześniej wierzę w Boga jako takiego, rozumianego raczej jako bóstwo, nie Bóg stricte katolicki. Broń Boże Siła, energia, siła stwórcza, niezrozumiała dla człowieka. Skrótowo nazywam go sobie bogiem, zakłądam, że jest to bóg bezosobowy, ale zakładać sobie mogę
Ot, po prostu nie wierzę,że wszystko jest dziełem przypadku.
Nie ochrzczę dziecka. Nie wezmę ślubu kościelnego. Nie zgadzam się z tym, że muszę płacić podatki na takie kierunki jak teologia albo na pensję dla katechety. Opodatkowałabym kościół. Ubieram choinkę. Kiedyś chodziłam z koszyczkiem raz w roku pod kościół, nie uczestnicząc w mszy oczywiście, teraz nie robię tego. Dopóki ktoś jest fair, uczciwy i porządny, nie interesuje mnie czy wierzy w Jezusa czy Niewidzialnego Jednorożca. Ot taki wybiórczy skrót
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2011-03-20 23:02:58)
Offline
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
Ma to znaczenie wyłącznie terapeutyczne. Pozwala na zdjęcie z siebie ciężaru, przyznanie się przed sobą, że nie na wszystko mamy wpływ. W praktyce alkoholicy, którzy nie są religijni mają swojego Boga. Osobistego.
Prawda, tylko, że ja no właśnie nie wierzę w żadnego boga... w nikogo, kto kieruje moim życiem lub ma na nie wpływ. Jak czytałam strony na ten temat, to po prostu do mnie nie docierały... wszystkie "wyznania" pochodziły od osób, które tym sposobem albo nawróciły się na Jezusa albo wcześniej wierzyły. Mam wrażenie, że skończyłoby się tak, że w przypadku trudnych pytań, nie do końca wytłumaczalnych, wszyscy poza mną w grupie uznaliby, że Bóg to tylko rozumie... Po prostu są miejsca, w których ucina się wiedza, a zaczyna się wiara... a ja niestety łaski wiary nie posiadam. I w chwili, gdy pozostali oparliby się na zaufaniu do Siły Wyższej, ja pozostałabym sama. Poza tym myślę, że formą terapeutyczną jest to forum... to co wspomniałam: potwierdza mi, że nie mam odchyłu, że nie piję, hehe
No i co do samego faktu pójścia do AA... wielokrotnie słyszałam, że mam wysoko rozwiniętą samoświadomość - i też mam takie wrażenie, więc sądzę, że alarm włączył mi się w odpowiednim momencie, jakby metaforycznie mówiąc: bez konieczności interwencji straży pożarnej Ale już zapowiedziałam mamie i koleżance... jeśli się napiję, pójdę do AA, bo będzie to znaczyło, że to nie jest abstynencja tylko przerwa w alkoholiźmie
Oczywiście mówię to tak na zapas, haha, bo nie zamierzam tykać alkoholu... ale wiadomo, że często alkoholik dowiaduje się o swoim alkoholiźmie ostatni... więc w momencie, gdy się napiję i stwierdzę, że to było okazyjnie... odrzucę tłumaczenie samej siebie i zgłoszę się choćby wbrew sobie do AA
Chciałabym też wypowiedzieć się na temat chrzczenia dzieci w rodzinach niewierzących. Paradoksalnie z powodu, ze nie zostałam ochrzczona jest mi łatwiej zrozumieć dlaczego dorośli ludzie płacą za nic nie znaczący dla nich chrzest i pierwszą komunię. Moim zdaniem, robią to, aby chronić swoje dzieci przed ostracyzmem. Religia i jej obrządki są elementami kultury. Trudno i nie wiem czy warto jest się z niej wyłamywać. Nie trzeba wierzyć, żeby święcić koszyk. To piękny zwyczaj, i zapewne jak większość ma rodowód pogański. Wigilia? Dla mnie to rodzinne święto. Warto zwrócić uwagę, że nie jest typowo katolickie, a typowo polskie. Katolicy innych krajów świętują od pierwszego dnia świąt (nie wiem czy wszędzie). Dzieci potrafią być okrutne i czasami warto zrobić coś dla spokoju swojego dziecka. Nie ma w tym żadnej hipokryzji.
Moim zdaniem strach przed tym, że nieochrzczonemu dziecku coś się stanie (przez co czasem dziadkowie wymuszają chrzest swoich wnuków) jest na zasadzie: założę mu na rączcę czerwoną kokardkę, żeby nie było złego uroku.
Nie mam dzieci... nawet nie mam w otoczeniu potencjalnego kandydata na ojca moich dzieci ))... ale już rozglądałam się kiedyś z ciekawości za przedszkolami i szkołami bez religii... Będzie ciężko, ale jak będzie trzeba, to pewnie prędzej założę takie przedszkole lub zmienię miasto niż skażę swoje dziecko na postępowanie wbrew jego czy mojej woli dla dobra społeczeństwa
Poza tym nie mam pewności czy w takim świecie (pełnym nienawiści, wojen i prowokacji politycznych, gdzie od życia ludzkiego bardziej liczy się cena benzyny) rozsądne byłoby z mojej strony poczęcie dziecka...
Offline
Nie mam dzieci... nawet nie mam w otoczeniu potencjalnego kandydata na ojca moich dzieci
))... ale już rozglądałam się kiedyś z ciekawości za przedszkolami i szkołami bez religii... Będzie ciężko, ale jak będzie trzeba, to pewnie prędzej założę takie przedszkole lub zmienię miasto niż skażę swoje dziecko na postępowanie wbrew jego czy mojej woli dla dobra społeczeństwa
A nie lepiej dać dziecku wybór? Zapisać go do szkoły, gdzie będą zajęcia religii, a samo zdecyduje czy chce na nie uczęszczać? Ty jesteś niewierząca, ale Twoje dziecko wcale nie musi takie być. Przecież prędzej czy później usłyszy o "istnieniu Boga" i może mieć nawet Ci za złe, że od samego początku go pokierowałaś tak, że praktycznie ograniczyłaś mu swobodę wyboru i narzuciłaś swoją "wizję" ?:-)
Offline
Moim zdaniem strach przed tym, że nieochrzczonemu dziecku coś się stanie (przez co czasem dziadkowie wymuszają chrzest swoich wnuków) jest na zasadzie: założę mu na rączcę czerwoną kokardkę, żeby nie było złego uroku.
Czerwona kokardka to zabobon, a ostracyzm społeczny może być silną traumą dla wrażliwego dziecka. Nie wiem czy poświęciłabym dziecko dla własnych przekonań. Sam chrzest może nie jest najlepszym przykładem. Dopiero w podczas pierwszej komunii dochodzi do konfrontacji z rówieśnikami.
Offline
Wiecie... ja ogólnie interesuję się religioznawstwem, więc dziecko usłyszałoby pewnie ode mnie nie tylko o Bogu czy Jezusie, ale równiez o Mitrze, o Prometeuszu, Dioniozosie, Perunie i innych... również o Buddzie czy Krisznie. Nie zamierzam dziecku tłumaczyć w co ma wierzyć, a w co nie... Jeśli miałabym z tego wybrnąć, to opowiadałabym to takim samym tonem niesamowitości jak o świętym Mikołaju, Dziadku Mrozie, Koniku Garbusku czy Kopciuszku... Jakby słyszało w telewizji o Jezusie, ujrzałoby mszę, to pewnie, że opowiedziałabym mu historię o Jezusie... żeby wiedziało, o co chodzi i, żeby mogło rozmawiać na ten temat z innymi. Wigilię też by obchodziło razem z całym bogactwem tradycji słowiańskich + śpiewaniem kolęd + postną wieczerzą i prezentami. Jeśli chciałoby wierzyć z innymi, nie ma problemu... nie zamierzam mu mówić: "nie wierz w to, bo bogowie nie istnieją"... Jeśli byłoby chętne, by uczęszczać na lekcje religii katolickiej, to nie zamierzam mu tego zabraniać, ale... moim zdaniem w szkołach powinna być etyka, a religia katolicka dopóki jesteśmy państwem świeckim to tylko w szkółkach katechetycznych. W szkole, w której nie byłoby religii, może natrafiłoby na inne dzieci, które również nie miałyby komunii i wydałoby się mu to normalne... wątpliwe. Więc jeśli chciałoby jednak również przystąpić do komunii świętej... nie ma problemu, ale najpierw miałabym prywatną pogadankę z księdzem nt. tego jak nie zamierzam biegać 7 razy w tygodniu do kościoła Oczywiście wszystko pewnie wyglądałoby nieco inaczej jakby mój partner był gorliwym katolikiem i uparłby się na wychowanie dziecka w wierze katolickiej
Wtedy gwarantowane, że biegałabym z dzieckiem topić Marzannę czy obchodziłabym z nim Noc Świętojańską, a także czytałabym z nim listy Dziadka Mroza na zamarzniętych szybach w nieogrzewanych pomieszczeniach
, by miało szersze spojrzenie na wierzenia
Poza tym chcę zwrócić uwagę na to, że gdybamy, ponieważ dziecka nie posiadam
To moja prywatna opinia... po prostu
PS. Przede wszystkim skupiłabym się na przekazaniu wartości etycznych poprzez pouczające bajki i historie z życia + opiekę nad zwierzętami i troskę o ludzi...
Ostatnio edytowany przez neofitka (2011-03-21 22:39:24)
Offline
Czerwona kokardka to zabobon, a ostracyzm społeczny może być silną traumą dla wrażliwego dziecka.
Nie popadajmy w przesadę. Dzieciaki na pewno potrafią boleśnie wyśmiać każdą inność, ale w zasadzie nie sądzę,żeby wielką różnicę robiło im, czy rodzice Kazia się rozwiedli, Kazio jest rudy, Kazio jeździ na wózku, Kazio nie chodzi na religię. W mojej klasie nie pamiętam, żeby ktokolwiek piętnował osoby nie chodzące na religię, natomiast koledzy regularnie tłukli chłopca, który miał wadę wymowy.
Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie, ja jednak nie widzę sensu, żeby moje dziecko uczyło się o religii katolickiej jako jedynej właściwej. Nie wierzę w Boga katolickiego, nie zgadzam się z religią katolicką, nonsensem jest kazać dziecku słuchać, że istnieje tylko jedna właściwa opcja.
Na etykę, religioznawstwo będę pierwsza do zapisania pociechy; tak też planuję wychować moje potencjalne potomstwo - w przekonaniu, że istnieje na świecie duża różnorodność
PS- neofitka, doczytałam Twój post- piąteczka, zgadzamy się
Offline
To przecież i ja nie jestem za skrajnościami. Nie uważam, żeby dla świętego spokoju hurtem chrzcić wszystkie dzieci, ale te które tego się domagają i nie radzą sobie z wykluczeniem. W niektórych miejscowościach (m.in. tam gdzie mieszkam) księdza nawołują do piętnowania "dzieci szatana" (cytat z ambony). Wtedy presja na dzieci niewierzące jest większa niż na rude, czy piegowate.
Jestem jedynie za rozpatrywaniem każdej sprawy indywidualnie, biorąc pod uwagę dziecko.
Offline
Tak czytam te Wasze wypracowania i zaczynam rozumieć, dlaczego Pan Bóg sprawia, że na 100 chłopców rodzi się 105 dziewczynek )).
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Tak czytam te Wasze wypracowania i zaczynam rozumieć, dlaczego Pan Bóg sprawia, że na 100 chłopców rodzi się 105 dziewczynek
)).
Ciekawe czy powód był podobny do tego, gdzie najpierw rajski Adam dostał za żonę Lilith, ale ta nie spodobała mu się, więc Bóg dał Adamowi Ewę Tylko wtedy na 1 chłopca rodziłyby się 2 dziewczynki... hmm... to musi być jakiś inny powód...
W niektórych miejscowościach (m.in. tam gdzie mieszkam) księdza nawołują do piętnowania "dzieci szatana" (cytat z ambony). (...) Jestem jedynie za rozpatrywaniem każdej sprawy indywidualnie, biorąc pod uwagę dziecko.
U nas zakonnica opowiadała makabryczne historie o odciętych, fruwających głowach dzieci albo miała prawo bić dzieci na lekcji za przejęzyczenie w modlitwie Dzięki temu już jako dorosła niewierząca lepiej znam większość modlitw od wielu wierzących... miałam kiedyś nawet okazję przygotowywać małą dziewczynkę do komunii z modlitw... usłyszałam przez to od jej babci "jesteś dobrą osobą, bo chodzisz do kościoła i pomagasz mojej wnuczce" - ani słowem nie skomentowałam
Bo niby po co... Nie zamierzam walczyć, jeśli to w żaden sposób nie szkodzi.
Dlatego każda potencjalna osoba chcąca indoktrynować moje dziecko, które zdecydowałoby się jednak wierzyć, byłaby prześwietlona z każdej strony, a w razie jakichś represji pozwana do sądu
I zgadzam się, że każdy przypadek dziecka jest indywidualny... jak również nauczyciela religii. Znam przykładowo jednego katechetę, do którego z przyjemnością wysłałabym dziecko, ponieważ pozwalał myśleć samodzielnie bez pozbawionego myślenia klepania modlitw...
PS- neofitka, doczytałam Twój post- piąteczka, zgadzamy się
5 ))
Offline
Tak czytam te Wasze wypracowania i zaczynam rozumieć, dlaczego Pan Bóg sprawia, że na 100 chłopców rodzi się 105 dziewczynek
)).
Ojej, jokier, to troszkę późno, mnie tego uczono już w szkole podstawowej! Ale nic nie szkodzi, lepiej późno niż wcale, trzymaj się! Jesteśmy z Tobą! )
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2011-03-22 11:39:37)
Offline
Ojej, jokier, to troszkę późno, mnie tego uczono już w szkole podstawowej!
To mnie po swojemu oświeć. Dlaczego?
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline
Myślę, że dobrze wiesz dlaczego, mimo wszystko, na wszelki wypadek napiszę.
Jedną z głównych przyczyn jest wyższa śmiertelność chłopców po narodzinach.
O, wpisałam w google- pierwszy z brzegu link, oczywiście temat jest ujęty skrótowo i niezłym pomysłem byłoby przekopanie tematu. http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/nauka/seksmisja--dziewczynka-czy-chlopiec,36199,1
Ale oczywiście nikt nie zabroni Ci mieć na ten temat swojej własnej teorii. Pozwól, że ja pozostanę przy tej.
Ostatnio edytowany przez Madzialenka (2011-03-22 12:06:13)
Offline
Madzialenka napisał/a:Ojej, jokier, to troszkę późno, mnie tego uczono już w szkole podstawowej!
To mnie po swojemu oświeć. Dlaczego?
Ja chętnie bym oświeciła, ale mnie uczono, że jest odwrotnie... że chłopców rodzi się więcej i mimo wszystko więcej także przeżywa... giną raczej w późniejszych latach... zwykle na skutek braku odpowiedzialności
I cytat przygnębiający znalazłam:
“Syn będzie, bo wojny nadchodzą, a w czasie wojny zawżdy synowie się rodzą”...
Offline
A, to też słyszałam, słyszałam :> Istnieją tez teorie społeczne, iż więcej mężczyzn nie chce mieć rodziny i stąd też Natura, socjolog wszech czasów, zaradziła coś na te bolączki Któż tam wie Naturę
Offline
O, wpisałam w google- pierwszy z brzegu link,
O! Nawet jedno prawdziwe zdanie znalazłem w tym artykuliku: "Mnogość i niejasność teorii świadczy tylko o tym, jak niewiele wiemy o naturalnych mechanizmach regulujących równowagę płci."
Ostatnio edytowany przez jokier (2011-03-22 12:44:16)
Jeżeli marzysz samotnie,
to jedynie marzysz.
Jeżeli marzysz wspólnie z innymi,
tworzysz rzeczywistość.
Offline