Nie jesteś zalogowany na forum.
W akademiku wiele razy tak miałem.
W dodatku polewali mi współlokatorzy, którzy wiedzieli, że nie piję. Na co dzień tego nie robili, ale przy gościach to co innego - widocznie nie chcieli wyjść na obrońcę abstynenta. Jeszcze by ktoś o nich mógł źle pomyśleć...
O, przypomniała mi się jedna śmieszna rzecz: Było to podczas jakiejś mniejszej akademikowej popijawy (nie było akurat żadnych obcych gości, tylko same osoby które wiedziały, że nie piję). Każdy był już po kilku kolejkach. Ktoś wpadł na pomysł, żebym wypił kieliszek... gazowanej Cisowianki. Akurat miałem dobry humor, no i woda, to woda - myślę sobie - nawet nie chrzczona alkoholem, więc wypiłem czyniąc przy tym wszelkie pijackie gesty.
Efekt? Trochę śmiechu i odpuścili mi. Sam już nie wiem o co w tym chodziło. Czyżby o samo uczestnictwo w "jednoczącym_rytuale_wspólnego_picia", a nie o sam alkohol? Nie wiem.
Ostatnio edytowany przez pęknięty klawikord (2010-02-01 14:41:11)
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Odgrzebię temat, bo poznałem jeszcze jedną wykrętną odpowiedź na pytanie "czemu nie pijesz?". Mianowicie: "bo jestem świadkiem jehowy"...
Rozmawiałem jakiś czas temu z moją mamuśką, na temat "czemu ludzie boją się abstynentów". Doszliśmy do tradycyjnego "bo donoszą" , ale przy okazji wyszło, że kiedyś w jakiejś firmie pracowała z abstynentem. Pytam się jej, czy gość miał przerąbane z tego powodu - tymczasem nie miał "bo każdy wiedział, że jest jehowcem".
Więc przybywa jeszcze jedna wymówka (oprócz "mam cukrzyce") jak trzeba męczycielowi na odczepne powiedzieć czemu nie pijemy.
W sumie, to ponoć "adwentyści dnia siódmego" są jeszcze bardziej restrykcyjni pod względem używek, ale o nich może nie każdy słyszał.
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Klawikkkkkkord..... przestań z tymi wymówkami. Nie pije, bo nie piję. Po co kłamać, po co udawać. Jakbym miała cokolwiek ściemniać, to bym już wolała pić.
Powiesz, że jesteś jehowym i co? Będziesz opowiadać wymyślone historyjki jak to nawracasz ludzi?:> kłamstwo rodzi kłamstwo.
Trzeba być sobą. Inaczej się pogubisz, nie będziesz wiedział kto jest dla Ciebie bliską osobą, bo nikt nie bedzie wiedział jaki naprawdę jesteś.
Mnie pytali czy jestem jehową Ale dla mnie to nic innego jak wąskie myslenie ludzi. nie pijesz- jesteś jehowy, jesz ryż - jesteś chińczykiem? .....
Offline
Oj Gusiak, weźźź mi nie opowiadaj... Z niektórymi się inaczej nie da. Ja po prostu wyjątkowo mięttki jestem, żeby się tak każdemu stawiać. Już wolę puścić plotę, że jestem jehowcem z cukrzycą . Tani chwyt, ale działa i o to chodzi.
Ile lat nie pijesz? Może za jeszcze kilka znudzi Ci się wyjaśnianie każdemu i też dostaniesz cukrzycy . Jak bym miał każdemu wyjaśniać, to wolałbym sobie kupić bacik i chłostać się po plecach - przyjemność jednakowa.
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Ile lat nie pijesz? Może za jeszcze kilka znudzi Ci się wyjaśnianie każdemu i też dostaniesz cukrzycy
. Jak bym miał każdemu wyjaśniać, to wolałbym sobie kupić bacik i chłostać się po plecach - przyjemność jednakowa.
Obecnie 3 miesiące Ale sądze, że tu nie o staż nie picia chodzi ( choć ma to znaczenie) a o jakość. Można nigdy nie pić, a całe życie siedzieć w domu z dala od imprez i ludzi.
Myślę, że Madzialenka wyrabia roczny limit imprez niektórych w ciągu miesiąca i nie pije 1,5 roku anie całe życie.
Klawikordek... mi się już bardzo dawno znudziło wyjaśnianie i tłumaczenie innym, toteż tego nie robię. Mówię, że nie piję, bo nie czuję potrzeby. I nie dyskutuję na ten temat, bo mi on nie odpowiada. Jak mi nie pasuje jakis temat , to się nie udzielam.
Mam nadzieję, że nie dostanę cukrzycy ani żadnej innej poważnej choroby.
Nie lubię bardzo, ale to bardzo jak ktoś coś udaje. Może ktoś być odmienny w poglądach ode mnie o 360 stopni, ale cenię go za to, że nic nie udaję. Na nerwy mi działa jak ktoś nie jest soba i zachowuje jakieś pozory, aby się przypodobać innym.
Tak poza tym, gdybym Cie nie znała, to własnie ta "cukrzyca" mogłaby mnie od Ciebie w jakimś stopniu odepchnąć, a nie- nie picie.
A jeszcze, gdybym się dowiedziała, że cukrzycy nie masz, tylko udajesz, bo nie umiesz powiedzieć, że nie pijesz.....oj nie pomyślałabym o Tobie dobrze.
Offline
Nie lubię bardzo, ale to bardzo jak ktoś coś udaje. Może ktoś być odmienny w poglądach ode mnie o 360 stopni, ale cenię go za to, że nic nie udaję. Na nerwy mi działa jak ktoś nie jest soba i zachowuje jakieś pozory, aby się przypodobać innym.
A ja tam lubię jak ktoś ma poglądy odmienne od moich o 360 stopni ;p
Offline
Dobra, Gusiak, sama chciałaś. Tu też Ci odpiszę, a masz!
Klawikordek... mi się już bardzo dawno znudziło wyjaśnianie i tłumaczenie innym, toteż tego nie robię.
Eee... Raczej jeszcze Ci to nie zbrzydło, widocznie masz mało okazji. Choć np. teraz też mam mało okazji, więc nie musiałem stosować jehowo-cukrzycowych wymówek już od ho, ho, ho czasu.
Zrozum, wymówki nie są na każdą okazję. Da się poznać czy ktoś zrozumie bez zbędnego paplania czy przeciwnie - że ktoś ma w głowie tunel_próżniowy/zasobnik_z_sianem i najodpowiedniejszym wyjściem będzie taki wykręt. Pisałem już przykłady sytuacji, chcesz, to przeczytaj wątek od początku .
Tak poza tym, gdybym Cie nie znała, to własnie ta "cukrzyca" mogłaby mnie od Ciebie w jakimś stopniu odepchnąć, a nie- nie picie.
Eł?! Mam nadzieję, że nie mówisz poważnie. Czy słyszałaś o zaraźliwości cukrzycy? Bo ja nie. A może znasz jakieś przypadki, że jehowi porywają małe dzieci albo rzucają uroki samym spojrzeniem? Ja nie.
Myślisz, że ktoś bojący się osoby z cukrzycą, lepiej zareaguje na wieść "bo jestem abstynentem. z WYBORU"? Myślę, że nie, bo skoro się boi cukrzycy/wyznania, to jego IQ będzie na poziomie kefiru z Tesco.
A jeszcze, gdybym się dowiedziała, że cukrzycy nie masz, tylko udajesz, bo nie umiesz powiedzieć, że nie pijesz.....oj nie pomyślałabym o Tobie dobrze.
Najpierw wybadałbym Cię za pomocą mojego analitycznego spojrzenia, czy jesteś w stanie przyjąć prawdę o mojej abstynencji bez zbędnych sensacji. Jeśli tak - powiedziałbym wprost. Jeśli nie... "mam jehową cukrzycę".
Jestem pierdoła, więc nie mam zamiaru "umierać za wiarę" w abstynencję.
Ratunku, gdzie jest przycisk "zamknij temat"?
Ostatnio edytowany przez pęknięty klawikord (2010-03-25 16:42:00)
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
gusiak napisał/a:Nie lubię bardzo, ale to bardzo jak ktoś coś udaje. Może ktoś być odmienny w poglądach ode mnie o 360 stopni, ale cenię go za to, że nic nie udaję. Na nerwy mi działa jak ktoś nie jest soba i zachowuje jakieś pozory, aby się przypodobać innym.
A ja tam lubię jak ktoś ma poglądy odmienne od moich o 360 stopni ;p
O, ja też, wręcz uwielbiam <popada w samouwielbienie>.
Hm, ja również ie jestem za tym, żeby się wstydzić niepicia czy czegoś takiego ALE- uwaga- dopuszczam możliwość zastosowania wymówki na odczepnego. W normalnym towarzystwie takie coś nie powinno mieć miejsca, bo to tchórzostwo. Ale gdybym jakimś cudem trafiła między naćpanych dresów, którzy chcieliby bić wszystkich abstynentów, to nie zastanawiałabym się zbyt długo i oznajmiła,że jestem w ciąży Tu się zgadzam z Kajtusiem- nie tylko nie umrę za wiarę
, nie mam zamiaru dostać za nią w ryja
Offline
O właśnie, Madzialenunia. Dobrze mówi, dać jej wó... ekhem, coli .
Kurcze, niezłe z tą ciążą, też tak chcę . W dodatku nikogo nie przerazi.
Ostatnio edytowany przez pęknięty klawikord (2010-03-25 19:07:31)
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Klawikordzie - zasadniczo jestem przeciw wymówkom i kłamstwom, ale jeśli koniecznie chcesz...
Pod żadnym pozorem nie wolno pić alkoholu po zażyciu leków z paracetamolem (a wiele leków przeciwbólowych na nim bazuje). Nagabującym powiedz: Zażyłem paracetamol/Zażyłem lek z paracetamolem/ Zażyłem lek na ból głowy, po którym nie można pić.
W wypadku jeśli miałbyś do czynienia kilka razy z tym samym "nagabem", możesz powiedzieć, że masz ciągłe bóle głowy, stale zażywasz proszki i dlatego ciągle nie możesz pić.
Offline
To ja może najpierw odpowiem przed przeczytaniem posty innych i potem sobie porównam czy mam rację, a więc, jesli o mnie chodzi to nie muszę się tłumaczyc nikomu bo jestem pustelnikiem,mizantropem, średnio zaawansowanym Hikikomori izolujący się od świata, jeśli natomiast miała by nastapic okazja aby komuś wysunąc swoje argumenty na temat nie-picia to powiem mniej więcej tak:
Nie piję, nie mogę biorę mocne lekarstwa (nie wiem jakie ci polecic znam tylko psychotropy które silnie oddziałowują z alkoholem) poszukaj w internecie lekarstw które nie można brac z alkoholem.
Jestem hipokchondrykiem, panicznie boje się chorób oraz różnych powikłań z organizmem mam fobie na punkcie alkoholu i używek !
Choruję somatycznie,psychiczne i tak dalej, jeśli chcesz się ich na stale pozbyc powiedz że po alkoholu trafiłeś na rok do psychiatryka oraz wymień inne choroby, wątroby,serca itp możesz też powiedziec że jesteś uczulony na alkohol i że grozi ci to śmiercią.
Religia mi na to nie pozwala.
Mam sądowny zakaz spożywania alkoholu (WTF? czy to możliwe w tym kraju?) sprawdż może możliwe
Albo prostu z mostu, nie smkauje mi to, wywołuje efekt wymiotny...
hmmmm
Tłumaczenie się, że jesteś chory, jedynie zwiększa problem.
Tak bardzo nisko stawiasz jego kumpli ? nie sądze aby byli tak głupi że pozwolili by mu wykitowac przez głupią puszkę piwa.
Hej
A co robicie np na weselu jak wszyscy wznoszą toast szampanem?
albo np w pracy w Sylwestra szef przygotował dla wszystkich pracowników po lampce szampana?
Trzymam się z dala od wszelkiego towarzystwa pijącego i ogólnie od towarzystwa, sylwestra, urodzin nie obchodzę tzn dbam o pamiętanie o urodzinach mamy,taty,siostry,babci ludżmi z któymi mieszkam lecz do tego moje imprezy się ograniczają i ta grupa ludzi dobitnie wie że jestem abstynentem i przestali pytać czy się napije szampana już w wieku chyba 12lat, właśnie wymieniłem jedne z największych zalet samotnika czyli odgrodzenie się od wszelkich złych czynników mnie kształtujących i autorytetów. Żyję w takiej stagnacji interpersonalnej od około 5 lat już i jestem szczęśliwy bo gdy próbowałem wychodzic do ludzi napotykałem tylko na bariery i to dużo barier, rasizm, brutalność, niezrozumienie, brak wychowania i tak dalej.
Ostatnio edytowany przez cable_Guy (2010-05-29 11:49:10)
Offline
[...] ta grupa ludzi dobitnie wie że jestem abstynentem i przestali pytać czy się napije szampana już w wieku chyba 12lat ...
w wieku 12 lat już Ci dali spokój i przestali proponować alk. ? o Matko, to kiedy zaczęli pytać, jak zacząłeś mówić???
Offline
W sumie, to ponoć "adwentyści dnia siódmego" są jeszcze bardziej restrykcyjni pod względem używek, ale o nich może nie każdy słyszał.
To prawda, u nas jest pełny ban na spożywanie alkoholu (a przynajmniej napojów wyraźnie alkoholowych) w celach innych, niż medyczne.
Ale szczerze powiedziawszy nie polecam robić wymyślonych wymówek, a już szczególnie wymówek dotyczących wiary (czy to dotyczy świadków, czy adwentystów, czy nawet będąc katolikiem). Może bowiem dojść do sytuacji, że będą się pytać o wiarę, o Boga, o alkohol w Biblii, dlaczego wiara zakazuje Ci pić itp. A naprawdę, nie jest to dobry temat do podjęcia podczas imprezy, czy libacji alkoholowej. Pomijając godność samego Boga (co jest dla mnie ważne), zaczęliby się Ciebie czepiać, że przez ten temat impreza stała się sztywna, że zepsułeś imprezę itp. Najlepiej po prostu powiedzieć prawdę: "nie smakuje mi", "nie cierpię bycia pijanym", "uważam że to bardzo szkodzi na zdrowiu", można powołać się na jakiś artykuł.
PS. Ciekawe, jakie byłyby reakcje ludzi, gdyby powiedzieć: jestem wyznawcą Allaha .
Ostatnio edytowany przez Adik (2010-05-29 19:57:38)
Offline
Najlepiej po prostu powiedzieć prawdę: "nie smakuje mi", "nie cierpię bycia pijanym", "uważam że to bardzo szkodzi na zdrowiu", można powołać się na jakiś artykuł.
.
Pierwotny nie może powiedzieć , że mu nie smakuje, albo, że nie cierpi bycia pijanym.
Poza tym jak wiadomo od jednego łyka pijanym się nie jest.
Offline
A faktycznie, przepraszam.
Choć co do tego jednego łyka, to już chyba jeden kielonek wódki wywiera wpływ na głowę (choć szczerze powiem, nie pamiętam, jak jest ze mną, dawno nie piłem wódki). Owszem, nie jeden mały łyk piwa czy wina, ale z drugiej strony raczej wypada je dokończyć .
Offline
Abstynenci się raczej nie kierują tym co wypada a tym co nie. Abstynent, który weźmie łyka nie jest już abstynentem. Osoba, która nie chce wypić, a weźmie łyka, postąpi wbrew sobie, temu co sobie postanowiła.
Owszem, nie jeden mały łyk piwa czy wina, ale z drugiej strony raczej wypada je dokończyć
.
Wypada w imię czego lub kogo? Zawsze się znajdzie ktoś, komu nie będzie coś pasowało: że nie pijesz w ogóle, że za mało, że wtedy tak a teraz nie... itd.
Ważne, aby czuć się ze sobą dobrze , z tym co się robi.
W Sylwestra postanowiłam sobie wypić lampkę szampana. I tak też zrobiłam. Po powrocie do domu ( już po wypiciu tej lampki) ,mój brat otworzył szampana i wcisnął mi i mojemu chłopakowi kieliszek, mimo, że mówiliśmy, że nie pijemy. I też było mówione " no chociaż łyka weźcie" Złożyliśmy sobie życzenia i odstawiliśmy na bok, nie biorąc żadnego łyka.
I też można powiedzieć, że wypadało wziąć chociaż łyka. Ale ja nigdy tego nie zrobię , jeśli wcześniej tak nie zdecyduje sama, nieważne co kto powie, czy mi naleje itp.
Na weselu też niby wypada wznieść toast szampanem na początku. ( nic też innego do picia nie stoi) . Nawet jak ktoś nie pije, to niech chociaż trzyma w ręce albo zamoczy usta.
A ja jak nie zamierzam wypić tego szampana , to nie trzymam go też w ręce, nie chcę nic udawać.
Offline
Jak to wypada ? Proszę państwa tu nie chodzi o to, że coś wypada lub nie wypada, ale o to jaką mamy samoocenę własnego ja. Skoro nie chcę pić to nie chcę bo ja tak mam ochotę i nie potrzeba do tego wymówki. Jak ktoś powie -choć walnijmy sobie w żyłę bo to takie fajne to też trzeba wymówki ? Albo wypada dokończyć ? A jak jesteśmy w restauracji, czy u znajomego i nie jadamy chleba, czy ziemniaków to co ? Na siłę będziemy żreć bo to tak nie wypada zostawić ? To niema znaczenia jaka substancja czy czynność. Chodzi o to co my sami sobie postanowimy. Skoro ktoś uważa, że nigdy w życiu nie chce pić alkoholu a ktoś inny, że nie będzie jeść cukru to jest tylko i wyłącznie jego sprawa i basta. No chyba, że to zaczyna wpływać na innych ludzi w otoczeniu. Bo można nie myć rąk całe życie, mamy do tego prawo, tylko wtedy rzeczywiście nie wypada witać się bez rękawiczek, jak również nie wypada chuchać komuś w twarz alkoholem i drzeć mordy pod oknem czy wchodzić na zakrapianą imprezę dogadując jej uczestnikom od alkoholików. To właśnie nie wypada, wciskać swoje ja na siłę wszem i wobec.
1084, święta prawda, ale weź to wytłumacz wszystkim . Ten zbiór wymówek jest specjalnie dla takich oporniejszych na argumenty, których często nie da się w życiu ominąć.
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
Po co wymówka? Po prostu "NIE" i już. Nikt nie ma prawa Cię zmuszać, a jeśli się 'obrażą' bo nie pijesz to ta osoba prawdziwym przyjacielem nie może się nazywać. Właśnie tego bardzo nie lubię u osób pijących - myślą, że abstynencja jest nienormalna. Jakby to alkohol był tym co sprawia, że żyjemy.
Offline
Też jestem zdania, że tu nie chodzi o to czy coś wypada czy nie, wszystko to indywidualna sprawa.
Nie wyobrazam sobie również, zebmy miala wymyślac wymówki. Zawsze jak mnie ktoś pyta czy pije,mówie prosto z mostu, że nie, jak pada pytanie "dlaczego" to również chętnie odpowiadam, bo niby z jakiego powodu mialabym to kryć, ani sie tego nie wstydze, ani nie uwazam zeby to było coś nienormalnego.
Offline
Z moich obserwacji wynika, że określona grupa ludzi może mieć duży problem z zaakceptowaniem danej osoby w bardzo początkowej fazie znajomości, wiedząc iż ta jednostka znacznie się od nich różni np: nie pije.
Natomiast jeżeli dowiedzą się o twoim nie piciu ludzie, którzy świetnie cię znają np: kilka lat i wiedzą o tobie sporo to łatwiej zaakceptują twoją decyzję, niż nowi znajomi, którzy w zasadzie są ci obcy, a ty jesteś im obojętny i z tej przyczyny nie będą mieli wyrzutów sumienia, jeżeli potraktują cię jak mokrą szmatę.
Dlatego nie wskazanym jest zdradzanie się ze swoim "ograniczaniem picia" lub "abstynencją" na początku znajomości, bo budujesz mur, który trudno zburzyć.
Wedle Freuda i Maslowa człowiek ma następujące potrzeby:
1. Fizjologiczne np: jedzenie, sen itp
2. Bezpieczeństwo np: To że możesz spać bezpiecznie we własnym łóżku i nie masz podstaw to leku, że zaraz do pokoju wejdą bandyci, żołnierze. (w okresie wojny)
3. Akceptacja społeczna
4. miłość
5. prestiż
6. niezwykłe osiągnięcia
A ty, na jakim jesteś poziomie samorealizacji?
PS: nie jestem studentem psychologii.
Offline
Z moich obserwacji wynika, że określona grupa ludzi może mieć duży problem z zaakceptowaniem danej osoby w bardzo początkowej fazie znajomości, wiedząc iż ta jednostka znacznie się od nich różni np: nie pije.
Natomiast jeżeli dowiedzą się o twoim nie piciu ludzie, którzy świetnie cię znają np: kilka lat i wiedzą o tobie sporo to łatwiej zaakceptują twoją decyzję, niż nowi znajomi, którzy w zasadzie są ci obcy, a ty jesteś im obojętny i z tej przyczyny nie będą mieli wyrzutów sumienia, jeżeli potraktują cię jak mokrą szmatę.
Dlatego nie wskazanym jest zdradzanie się ze swoim "ograniczaniem picia" lub "abstynencją" na początku znajomości, bo budujesz mur, który trudno zburzyć.
Mam odmienne wrażenia. Właśnie osoby, które mnie znają od lat, mają zakodowane, że pije i mało komu się nie włącza reset tzn pamięta, że jestem niepijąca. Natomiast nowe osoby, to o wiele łatwiej tą informację przyjmują. Oczywiście nie mówię na początku znajomości " Cześć jestem Aga, a tak poza tym , to nie piję alko", bo po co ?
Ale jak jest dana syt. ,np pada tekst : "idziemy na piwo" , to mówię, że mogę iść, ale zamówię sobie co innego. Na ewentualne pytania mówię, że nie piję z wyboru i jest mi z tym dobrze. Zazwyczaj wszyscy ' nowi' pamiętają, że nie piję i nie ma z tym problemu.
Nigdy w życiu nikt mnie nie potraktował jak mokrą ani też suchą szmatę z powodu tego, że nie pije. Wolę nie myśleć, co Ty za znajomych masz, że mieliby w ten sposób lub podobny zwrócić się do kogoś, bo nie pije alko (???). Jeśli przez taką informację Cię wyzywa , to debil i prostak jest, a więc nie ma co w ogóle się zagłębiać w to.
Ja wolę jak najszybciej , aby 'nowe' osoby wiedziały, że nie piję. Nie chwalę się tym, ale przy najbliższej okazji wspominam o tym. Wtedy też się okazuje czy warto znajomość kontynuować. ' Mur' to chyba sam sobie w myślach tworzysz. Nie sądzę by normalna osoba, która ma w miarę poukładane w głowie odrzucała kogoś tylko dlatego, że ktoś nie pije...
Offline
Natomiast jeżeli dowiedzą się o twoim nie piciu ludzie, którzy świetnie cię znają np: kilka lat i wiedzą o tobie sporo to łatwiej zaakceptują twoją decyzję, niż nowi znajomi, którzy w zasadzie są ci obcy, a ty jesteś im obojętny i z tej przyczyny nie będą mieli wyrzutów sumienia, jeżeli potraktują cię jak mokrą szmatę.
Wiesz co, Zwiewny... Czasem jak coś odpisuję na forum, to zaczynam pisać zanim jeszcze doczytam do końca - żeby nic nie umknęło. Tak też zrobiłem po Twoim drugim akapicie - zacząłem pisać. Ale jak przeczytałem trzeci, to musiałem przytrzymać backspace-a, bo napisałem praktycznie to samo, co napisałeś Ty. Jako osoba niepijąca od urodzenia robię właśnie to o czym mówisz: nie wychylam się z informacją że jestem abstynentem, zwlekam z tym do ostatniej chwili. Trochę to dziwne, jak trzeba się głupio uśmiechać usłyszawszy żarty dotyczące alkoholu albo opowieści z cyklu "a ja to wypiłem...", ale to chyba jedyny sposób by grono osób które mnie cokolwiek akceptują (nawet i fałszywie, bo przecież nie wiedzą o mnie tak "istotnej" rzeczy) poszerzyć poza osoby poznane w... podstawówce.
Jasne, przyznaję się w końcu. Ale raczej dopiero wtedy jak "udowodnię" komuś, że jestem cokolwiek warty.
Piramida Maslowa... Jeśli pytanie było do mnie, to utknąłem w złym miejscu.
Gusiak, wydaje mi się, że zbyt optymistycznie podchodzisz do tematu. Albo inaczej: temat z Twojej perspektywy wygląda zupełnie inaczej niż np. z mojej. O co chodzi? Jesteś kobietą. Od kobiety nie wymaga się żeby piła. Od mężczyzn - tak. Po prostu. Facet pić "musi", a dziewczynie wręcz nie do końca wypada. Kobieta może powiedzieć, że ją "boli głowa i w ogóle po alkoholu to coś tam...". Chłopak jak się nie napije, to jest pierdoła, ciota, frajer, donosiciel... No sama powiedz jak z narzeczonym gdzieś idziesz - komu się za abstynencję bardziej obrywa, jemu czy Tobie? Wiem, wiem - "nie przejmuj się fałszywymi bredniami jakichś pijanych debili". Tyle że ciężko jest udawać, że problemu nie ma. Łatwiej udawać, że się pije. Skutek ten sam, a nie skazuję się na towarzyskie wykluczenie tym samym zatrzymując się na jakimś dolnym piętrze "piramidy". Taki świat i nic się nie zrobi.
Ostatnio edytowany przez pęknięty klawikord (2010-10-15 00:20:43)
"dano mi w darze po dwie półkule, no a mówiąc ściślej:
dwie półkule do siedzenia, a drugimi myślę...
Offline
A ja się z Tobą nie zgodzę, posiadaczu mojego ulubionego nicku (chyba pierwszy raz od dawna) i z Tobą, kolego Zwiewny też. Chyba ważne jest, żeby ktoś kogo poznajecie poznał was takimi jakimi jesteście, prawda? Po groma wam znajomi, którzy nie potrafią od początku zaakceptować abstynencji? Myślicie, że oni po tym pewnym czasie zaakceptują albo zrozumieją to, że nie pijecie? Szczerze wątpię. Po prostu nie powiedzą wam tego w twarz.
Offline
Gusiak, wydaje mi się, że zbyt optymistycznie podchodzisz do tematu. Albo inaczej: temat z Twojej perspektywy wygląda zupełnie inaczej niż np. z mojej. O co chodzi? Jesteś kobietą. Od kobiety nie wymaga się żeby piła. Od mężczyzn - tak. Po prostu. Facet pić "musi", a dziewczynie wręcz nie do końca wypada. Kobieta może powiedzieć, że ją "boli głowa i w ogóle po alkoholu to coś tam...".
Nigdy w życiu nie wykręcałam się od picia jakimikolwiek wymówkami. Nawet jak miałam zamiar kiedyś robić te swoje " wyjątki", to i tak zawsze mówiłam " nie piję ". Ja wręcz od razu chce mówić , że jestem niepijąca, wtedy się czuję jakoś " uczciwiej". Ale stwierdziłam, że to jedna z wielu moich cech, więc wspomnę w odpowiedniej syt.
Chłopak jak się nie napije, to jest pierdoła, ciota, frajer, donosiciel... No sama powiedz jak z narzeczonym gdzieś idziesz - komu się za abstynencję bardziej obrywa, jemu czy Tobie?
Ależ nikomu. Jak idziemy, gdzieś na jakąś imprezę, to zazwyczaj już wszyscy wcześniej wiedzą , że nie pijemy. U mojego chłopaka w pracy wszyscy kumple wiedzą, że on nie pije.
I jakoś go szanują , rozmawiają, lubią. A , że tak powiem jego koledzy z pracy , to nie jakaś ' elita' z wyższych sfer, więc pare tekstów niekulturalnych mogliby powiedzieć, a tego nie zrobili.
Ja myślę, że to kwestia nastawienia. Mój brat , mimo, że wie, że my boyfriend nie pije, to nie raz rzuci jakiś głupi tekst. Ale trzeba umieć podchodzić do tego z humorem! A czasami też odpowiedzieć coś konkretniej. Jak w życiu, przecież nie tylko apropo abstynencji tak jest.
Swoją drogą jest teraz tak,że nawet w wyobraźni nie sądziłam, że tak będzie kiedyś Ja zrezygnowałam z ' wyjątków', a Adam tak się upodobał w tej abstynencji, że rozwija się na jej temat towarzysko, gdzie ja nawet nic nie mówię ;> A jak byliśmy u cioci w Niemczech w odwiedzinach, to jedząc jogurt powiedział " Przepraszam, ale on jest z alkoholem, więc go nie zjem "
. Wy piszecie, aby się do tego nie przyznawać, a ja bym chciała, aby jak najwięcej osób wiedziało, że ja nie piję.
Offline